poniedziałek, 22 czerwca 2015

GW/HP



Hejka!
Kolejna już miniaturka, tym razem nieco inna. Dedykuję ją Ginny, która wyjątkowo długo jak na nią prosiła, błagała bym coś tu wstawiła, a także mojej cioci, która o dziwo to czyta!
Zapraszam również na blog mojej przyjaciółki: http://tak-to-widzi-glimmer.blogspot.com/
A teraz serdecznie zapraszam na miniaturkę:


Obiecał.
Obiecał, że wróci, że mnie nie zostawi.
Obiecał, że przeżyje, że będziemy razem.
Niestety, Śmierć chciała inaczej.
Zabrała mojego ukochanego, a ja zostałam sama.
Wybraniec zginął w ostatecznej walce z najpotężniejszym już czarnoksiężnikiem na świecie.
Tak, Lord Voldemort wygrał i przejął władzę nad światem magicznym i mugolskim.
Czy mogło być inaczej?
Nie.
Nie dla mnie.
Świat magiczny poradzi sobie z Voldemordem, przystosują się, lecz ja nie. O nie, ja nie przystosuję się do tego. Nie będę się podporządkowywać nikomu. A już na pewno nie Lordowi Voldemordowi, czarodziejowi, który zabił mojego ukochanego, Harry’ego Pottera, niedoszłego zbawcę świata, a co najważniejsze, temu który, odebrał mi miłość, na którą zasługiwałam i czekałam tak długo.
Nie, ja się zemszczę. Zemszczę i zabiję tego, który zabił część mojego życia.
Zemszczę się i zabiję każdego, kto stanie na mojej drodze.
~~Śnieżka

sobota, 13 czerwca 2015

POLECAM

Hej!
Chciałabym Wam polecić bloga mojej koleżanki. Jest on o różnych tematach na które ona się wypowiada, bardzo prosi o komentarze i o przykładne tematy na które chcielibyście żeby się wypowiedziała. Blog jest  nowy i praktycznie ma zero wyświetleń, dlatego proszę, polećcie znajomym, rodzinie, babci, dziadkowi i nawet kosmitom jeśli po Was przyjdą! Dziękuję, wam bardzo jeśli przeczytaliście i chociaż zajrzycie. <3




http://tak-to-widzi-glimmer.blogspot.com/
~~Śnieżka

piątek, 15 maja 2015

FW/HG

Czwarty rok w Hogwarcie zakończył się, a Hermiona wraz z przyjaciółmi siedziała już w pociągu, podróżując do Londynu. Szatynka wzrok miała utkwiony w książce i szybko, nie zwracając choćby najmniejszej uwagi na to, co się dzieje dokoła, pochłaniała każde słowo, marszcząc przy tym uroczo nosek. Była teraz sama w przedziale, ponieważ Ginny poszła do koleżanek, Harry z Ronem ruszyli, by poszukać pani z wózkiem ze słodkościami, a Fred i George, jak to oni, poszli robić psikusy innym.
Jej książka była o nieodwzajemnionej miłości dwojga ludzi. Westchnęła i pomyślała „Skąd ja to znam?”. Jej myśl była o Fredzie Weasleyu…
Który właśnie z uśmiechem na twarzy i dwoma pudełkami czekoladowych żab wszedł do przedziału.
- Cześć, Hermiono! - Fred przysiadł się blisko Gryfonki.
Dziewczyna gwałtownie wciągnęła powietrze i, ówcześnie zaznaczając miejsce, gdzie skończyła czytać, zamknęła książkę.
- Cześć, Fred.- Hermiona starała się nie okazywać, jak bardzo jest zdenerwowana przebywaniem sam na sam z chłopakiem, więc postanowiła zacząć jakikolwiek temat. - Gdzie zgubiłeś George’a?
- Pewnie się zawieruszył w jakimś wagonie - machnął lekceważono ręką.
- Sam?
- Nie, tak naprawdę zostawiłem go z Angeliną. Przyssali się do siebie jak ośmiornice - powiedział, parodiując ich. Hermiona zaśmiała się.
- Tak samo wyglądał Ron z Lawender ! Brown wręcz pożerała go!
- Tak! Ale Georgie z Angeliną wyglądał gorzej.
- W takim razie wolę tego nie widzieć. - Dziewczyna skrzywiła się.
- Ale możesz poczuć - oznajmił Fred poruszając zabawnie brwiami.
Hermiona spojrzała na niego zdziwiona, ale nic nie powiedziała, tylko pokręciła głową z zażenowaniem. W tym momencie na korytarzu słychać było wrzask Georga. Hermiona chciała wyjrzeć co się stało, ale Fred nie pozwolił jej na to.
- Nie wychodź! George może tu wpaść w każdej chwili i mnie zabić, chcesz tego?
- No, nie. A co Ty mu zrobiłeś, Fred?
- Ja? -udał niewinnego. - Nic…
Hermiona spojrzała na niego surowym wzrokiem, unosząc jedną brew. Fred uniósł ręce w geście obrony.
- Dobrze, dobrze, nie bij. Wypróbowałem tylko na nim jeden z produktów Weasleyów.
- Jaki?- zainteresowała się Hermiona.
Fred ściszył głos i nachylił się nad Hermioną.
- Jeszcze nie ma nazwy, ale to spray, który sprawia, ze po kilku minutach osobom, na których się to użyje, rosną zielone włosy i wąsy.
Hermiona wybuchnęła śmiechem.
- Pomysły to wy macie niezłe. Ale to nie zmienia faktu, ze postąpiłeś okropnie! Fredzie Weasley, jak mogłeś?!
- Eee, no chciałem sprawdzić nasz nowy produkt i…
Przerwał mu trzask. To drzwi do przedziału otworzone zostały przez wściekłego George'a z zielonymi włosami i wąsami.
- Broń mnie! - Fred pisnął przerażony i schował się na Hermioną, która zaczęła się śmiać.
- Nie śmiej się, Mionka, tylko coś z nim zrób!
Hermiona uspokoiła się i machnęła różdżką mówiąc:
- Finite.
Włosy George’a zmieniły barwę na płomiennorudą, a wąsy zniknęły. Geogre był tak szczęśliwy, ze podniósł zdziwioną Hermionę i zakręcił nią.
- Ej! Bracie, idź do Angeliny, a nie mi Mionkę podrywasz!
Bliźniak Freda odstawił dziewczynę, uprzednio dziękując. Poklepał brata po plecach i powiedział:
-Spoko, Freddie! Nie zabiorę Ci Mionki, to tylko moja siostrzyczka z wyboru!
- Żebym ja Cię nie zmienił w pandę z wyboru - mruknął pod nosem bliźniak, na co George się zaśmiał i wyszedł.
- Fred?-  zapytała Hermiona.
- Tak?
- Co to było? Znaczy to „nie zabiorę Ci Mionki”?
- Eee, to nic…
- Ach, dobrze.
- Znaczy, Hermiono…
Brunetka z nadzieją odwróciła się. Czy to możliwe by Fred czuł to samo do niej?
- Tak, Freddie?
- Bo, chodziło o to, że…  podobasz mi się… i chciałem Ci powiedzieć, że… Ugh… Kocham Cię, Hermiono.
Hermiona spojrzała na niego załzawionymi oczami i rzuciła mu się na szyję, szepcząc:
- Też Cię kocham, Fred.
Właśnie wtedy pociąg zatrzymał się, a nowa para, trzymając się za ręce, wyszła na dworzec King Cross.



Hej! 
Przepraszam, ze tak długo nic nie było dodawane, ale mam lekkie problemy rodzinne i w szkole, więc nie mogłam dodać żadnej miniaturki. Miniaturkę dedykuję Patrycji, która przez żabę miała załamanie. :) Mam nadzieję, że się podobało i zapraszam do komentowania, to naprawdę mnie motywuje! Dziękuję :)

środa, 1 kwietnia 2015

Wiersz

Heej!
Dzisiaj przychodzę z wierszem. Myślę, czy by nie zrobić przegródki na te wiersze. Sądzę, że będą one się pojawiać w większych ilościach niż sądziłam na początku.

                                                         ****

Dlaczego nie potrafisz tego zrozumieć?

Dlaczego nie potrafisz tego okazać?

Dlaczego nie możesz tego powiedzieć?

Może nie chcesz rozumieć,

Może nie chcesz okazać,

Może nie możesz tego powiedzieć?

Zabrakło Ci słów?

Możesz napisać to na kartce, dam Ci długopis, a Ty napiszesz dwa ważne dla mnie słowa.

Okażesz uczucie, którego tak pragnę, to którego od Ciebie oczekuję.

Lecz nie zmuszę Cię do niego.

Przyjdź proszę i z własnej woli powiedz, szepnij, wykrzycz. "Kocham Cię".

                                                   ****

Wesołego Prima Aprilis! Nabraliście kogoś? Ja nie, ale przejrzałam wszystkie żarty! Ma się ten talent. Mnie nikt nie wkręci, jak Freda i Geogre'a Weasleyów! Dziś nie tylko świętujemy Prima Aprilis ,ale także urodziny bliźniaków! Wznieśmy różdżki dla zmarłego Freda. /* <3

~~Śnieżka

sobota, 14 marca 2015

Coś innego.

Hello!
Dwa posty przy mojej wenie. Ale tym razem to nie będzie miniaturka. To będzie.. Dam,dam, dam! Wiersz! Mam nadzieję, że Wam się spodoba. Krótki, smutny, ale zawierający moje emocje, chociaż był napisany już dawno temu.


                                                      ***
Nigdy nie płaczę,
to deszcz płacze za mnie.
Nigdy się nie uśmiecham,
to słońce uśmiecha się za mnie.
Nigdy nie krzyczę,
to wiatr krzyczy za mnie.
Nigdy nie czułam,
to świat czuje za mnie...


                                                  ***
Zakaz kopiowania!
~~Śnieżka

DM/HG

Wena przyszła!

Hej, 
jak widać, odzyskałam wenę. Yey! Mogę się cieszyć. Z pomocą przyszły mi Patrycja oraz Justyna, którym serdecznie dziękuję. Nie przedłużając, zapraszam na miniaturkę, tym razem spróbowałam sił w Dramione! Zapraszam!




- Zabini, to dekiel… - zaczęła swoje wywody Ruda. Hermiona podniosła wzrok znad książki, którą akurat czytała - "Podręcznik transmutacji dla zaawansowanych". Tak, bardzo lubiła transmutację.

- Tak? A ja tam uważam, że jest całkiem inteligentny… Ale o co chodzi?

- Po Ceremoni Przydziału podszedł do mnie i powiedział, że dzieci nie powinny być prefektami! Co za gad!

Hermiona musiała zakryć twarz książką, by nie urazić przyjaciółki uśmiechem i cichym chichotem.

- To pewnie nie ucieszysz się, jeśli ci powiem, że mamy z nim patrol.

Hermiona próbowała udać smutną, lecz jej to nie wyszło.

- I z tchórzofretką, Herm - syknęła w jej stronę panna Weasley.

- Co?! Z Malfoyem?!

- A znasz inną fretkę?

- Niestety nie.

Hermiona westchnęła głęboko i postanowiła się przebrać. Ten sam pomysł podchwyciła jej ruda przyjaciółka. Po piętnastu minutach przebierania w szafie - co absolutnie nie było po to, aby się podobać tym dwóm Ślizgonom, jak sobie tłumaczyły swoje zachowanie dziewczyny - wybrały stroje. Hermiona poszła przebrać się do łazienki, którą miała na własność w swoim pokoju z racji tego, że piastowała stanowisko prefekta naczelnego. Wraz z nią mieszkała Ginny, co ubłagały na początku roku. Jednakże ruda przebrała się w pokoju. Hermiona wyszła z łazienki już pięć minut później ubrana w miętowy naciągany sweter i czarne leginsy. Na nogi wsunęła trampki tego samego koloru, co dolna część ubrania. Ginny natomiast miała duży problem. Nie mogła dopiąć swojej spódnicy. Kręciła się i kręciła, ale nie potrafiła sobie poradzić. Po pięciu minutach katorgi zamieniła swoją spódnicę na różowe spodnie pasujące do biało-czarnej bluzki z krótkim rękawem.

- Czas wejść w paszczę Smoka - szepnęła do Ginny Hermiona.

- I do pieczary Diabła - dodała Weasley.

O godzinie dwudziestej pierwszej trzydzieści dziewczyny wyszły z dormitorium starszej z Gryfonek. Nie chciały się spóźnić. Co jak co, ale to nie było w ich, a przynajmniej w Hermiony, stylu. Dziewczyna zawsze przychodziła co najmniej pięć minut przed wyznaczonym czasem.

Były już prawie pod Wielką Salą. Przechodziły ciemnym, mrocznym korytarzem, a do ich uszu dochodziły różne dźwięki z zamku, oraz z błoni. Szum wiatru, pohukiwanie sów. Hermiona drgęła, gdy jej ucho wychwyciło wycie wilka. Uroki Hogwartu. Usłyszały przytłumione głosy na końcu korytarza. Hermiona i Ginny wymieniły porozumiewawcze spojrzenia i przysunęły się do ściany. Cicho podeszły w stronę dźwięków, które z upływem chwil były coraz głośniejsze. Bez problemu stwierdziły, że to męskie głosy. Wychyliły się zza rogu i zobaczyły Malfoya i Zabiniego.

- Zabini, idioto! Chyba nie myślisz, że po prostu do niej podejdę! - warknął Malfoy.

- Ja tak nie myślę - zaprzeczył gorączkowo Zabini.

- Racja. Ty w ogóle nie myślisz. - Malfoy poklepał przyjaciela po plecach.

Dziewczyny postanowiły wyjść już z ukrycia. Odetchnęły głęboko i dumnym krokiem podeszły do Ślizgonów.

- Cześć, Gryfoneczki!

Zabini jak zwykle był w wyśmienitym humorze. Objął ramieniem Rudą i wykrzyknął:

- Ja jestem z wiewiórką!

Malfoy spojrzał na niego, jak na niedorozwiniętego umysłowo, pokręcił głową z dezaprobatą, ale nic nie powiedział. Hermiona, nie chcąc się kłócić z Blaisem, skierowała się bez słowa do wieży astronomicznej. Zabini niezauważalnie mrugnął do blondyna, na co on w mgnieniu oka uniósł leciuteńko kąciki ust. Jednak po chwili jego twarz nadal była kamienną zagadką.

- Granger, czekaj!

Szatynka, słysząc wołanie, zatrzymała się i odwróciła. Draco biegł w jej stronę. Nawet nie zauważyła, że tak daleko odeszła. Kiedy blondyn znalazł się obok niej, zaczęła iść znacznie wolniej i ostrożniej niż wcześniej. Na korytarzach panował mrok i ciemność. Nie było lamp oświetlających chociaż skrawka przestrzeni. Hermiona żałowała, że nie wzięła ze sobą różdżki. Jakże to było bezmyślne.

Rozległ się szmer. Przestraszona Hermiona nie wiedząc, co robi, przysunęła się bliżej Malfoya.

- Strach obleciał, Granger?

- Chciałbyś Malfoy. - Szmer rozległ się ponownie, a do tego usłyszeli tupot stóp. - Co to było?!

- Może Filch, albo jakiś nauczyciel?

Hermiona nie odpowiedziała, tylko, jak na odważną Gryfonkę przystało, poszła sprawdzić, co lub kto wydawał te dźwięki. Okazała się to być Krukonka z pierwszego roku. Hermiona odetchnęła z ulgą. W tym zamku lrzecież wszystlo jest możlowe. Odprowadzili dziewczynkę do jej pokoju wspólnego i kontynuowali patrol.

Blaise i Ginny szli do Pokoju Życzeń na siódmym piętrze. Wokó
było cicho jak w grobie. Weszli do Pokoju Życzeń gdzie, ku zdziwieniu Rudej, było bardzo romantycznie. Spojrzała w oczy Blaisa i nie wiedziała, kiedy zaczęli się do siebie przybliżać, zatapiając się w namiętnym pocałunku.

- Zabini, tylko ty sobie nic nie wyobrażaj - mruknęła dziewczyna pomiędzy pocałunkami.

- Weasley, gdzież bym śmiał. - Blaise nie mógł powstrzymać szelmowskiego uśmiechu.

                                                       ***

Od tego pamiętnego wieczoru minął tydzień, a Blaise i Ruda zostali parą. Niezmiernie dziękowali wtedy Draconowi i zostali ochrzczeni jako Blinny.

Siedzieli właśnie w Wielkiej Sali, kiedy weszła Hermiona. Skierowała się do stołu Gryffindoru. Draco nie oczywiście mógł tego tak zostawić. Od razu podbiegł do niej i w pozycji panny młodej zaniósł wyrywającą się i klnącą, na czym świat stoi, Hermionę do stołu Slytherinu.

- No wielkie dzięki, Malfoy - oznajmiła z sarkazmem Hermiona.

- Nie ma za co, skarbie.

- My nie jesteśmy na skarbie, kotek.

- No co ty?!

- No to.

- Może chciałabyś żeby tak było?

- Może tak, może nie.

- Czyli tak. Do zobaczenia, skarbie.

Malfoy wstał od stołu, uprzednio całując Mionkę w policzek, poszedł do siebie po książki dla siebie i Hermiony.

wtorek, 24 lutego 2015

Zawieszenie

                                Witam!

 Przepraszam, ale zawieszam bloga, nie na zawsze. Na pewny okres czasu, nie wiem dokładnie na ile, ale na pewno nie na długo. Mam powód, jest on taki iż nie mam weny. Po prostu, nie umiem wymyślić niczego porządnego, a nie chcę Wam dawać jakichś "flaków z olejem", że tak to ujmę. Jeśli mam pisać to coś porządnego. Jeszcze raz przepraszam , i do kolejnej miniaturki!

~~Śnieżka

piątek, 13 lutego 2015

CD/HG

Hej! 

Dziękuję bardzo mojej becie- Justynie, za cenne uwagi co do mojego pisania i poprawianie mnie. Ta miniaturka jest dla Ciebie. Liczę na komentarze.

Cedrik i ja jesteśmy parą od trzech miesięcy. Zaczęliśmy ze sobą chodzić na początku mojego czwartego roku w Hogwarcie, czyli bierzącego roku. Doskonale pamiętam jak to się zaczęło…


                                                         *Wspomnienie*


Było już po Ceremonii Przydziału. Każdy pierwszoroczniak miał już przydzielony swój dom. Do nas, do Gryffindru, trafiło pięciu pierwszoroczniaków. Dumbeldore jak co roku wchodził na swój podest. Gestem ręki pokazał aby na Sali zrobiło się cicho. Każdy głowę miał zwróconą w stronę dyrektora. Niektórzy patrzyli na niego z zaciekawieniem, inni ze znudzeniem. Patrzył na nas spod swoich okularów połówek.
- Witajcie! - odezwał się głośno, a jego głos odbijał się echem w Sali. – Dla wielu z was jest to już kolejny rok w Hogwarcie. Nasz woźny, Filch, prosił, bym przypomniał, iż wstęp do Zakazanego Lasu jest surowo zabroniony. - Dumbeldore przejechał wzrokiem po zebranych na Sali uczniach. - No, to zanim zaczniecie jeść mam ważną sprawę do ogłoszenia. W tym roku zawitają u nas uczniowie dwóch szkół. Durmstrangu oraz Beauxbatons. Razem z tymi dwoma szkołami ożywimy podupadłą już tradycję, jaką jest Turniej Trójmagiczny!
Na Sali zaroiło się od szeptów. Prawdopodobnie nikt nie wiedział co to jest. Ja również, co mnie bardzo zezłościło. Ja zawsze wiem, o co chodzi! Dyrektor gestem ręki nakazał ciszę. Szepty powoli się uspokajały i nastawała cisza. Utrzymywała się ona przez kolejne dziesięć sekund. Dumbledore po raz kolejny spojrzał poważnym wzorkiem na każdego z uczniów.
- Zapewne nie wiecie o czym mówię. Turniej Trójmagiczny jest to turniej rozgrywany przez trzy szkoły, w tym naszą. Czara Ognia wybierze troje uczestników, po jednym z każdej szkoły. Uczestnicy zostaną wybrani w Noc Duchów.
Dumbeldore dostał listę od profesor McGonagall. Poprawił swoje okulary, odkrząknął i zaczął czytać zasady konkursu oraz wymienił sędziów. Przy niektórych zasadach gdzieniegdzie było słychać „och” lub donośne „ach!”. Najbardziej oburzający został fakt iż do Turnieju mogą przystępować tylko uczniowie po siedemnastym roku życia. Czyli pełnoletni czarodziej. „Wygram go!” usłyszałam. Odwróciłam głowę w tamtą stronę i zobaczyłam uśmiechniętego Cedrika Diggoriego. Razem z Harrym, Ronaldem i Ginny poznaliśmy go w te wakacje. Wybraliśmy się razem z jego ojcem i Weasley’ami na Mistrzostwa Świata w Quiddichu. Cedrik uśmiechał się do kolegi klepiącego go z dumą po ramieniu. Na moment nasze spojrzenia się spotkały. Cedrick uśmiechnął się do mnie, odwzajemniła, gest. Przez ułamek sekundy zamarło mi serce, to przez jego uśmiech.
Ron pomachał mi ręką przed oczami.
- Zakochałaś się w nim, czy co? - prychnął chłopak. W jego głosie słyszalna była nutka zazdrości.
- Nie - warknęłam i wstałam z miejsca. - Idę do pokoju.
Ruszyłam w stronę wyjścia. Szłam przez nieoświetlone korytarze, nie zastanawiając się, dokąd zmierzam. Szłam już długo, myśląc o Cedriku. Był bardzo przystojny, a do tego miał świetny charakter, a co najważniejsze - był mądry. Potrząsnęłam głową. Nie mogę o nim myśleć! Zatrzymałam się.
"Gdzie ja jestem?" zapytałam  siebie. Obejrzałam się przez ramię. Przeszłam obok kuchni, czyli byłam niedaleko pokoju Huffelpuff’u.
- Bu! - usłyszałam przy uchu.
Przerażona odwróciłam się i zobaczyłam uśmiechniętego Cedrika. Przewróciłam oczami i burknęłam:
- Zawsze tak straszysz?
- Tylko wyjątkowe osoby - powiedział, uśmiechając się szerzej.
Spłonęłam rumieńcem, i zapatrzyłam się w podłogę, która zaczęła być bardzo interesująca.
- Hej. - Cedrik  wziął moją brodę w dwa palce i podniósł ją aby móc spojrzeć mi w oczy.
Nadal jestem byłam czerwona.
- Śliczna jesteś, Hermiono. Nie chowaj się.


                                                      *Koniec wspomnienia*


Tak zaczęła się nasza miłość. Wiele razy spotykaliśmy się w bibliotece, a raz po raz uczyliśmy się razem na błoniach, bądź też w dormitorium któregoś z nas. Cedrik wiele razy mówił mi, jakie ma plany wobec Czary Ognia, wiele razy ja mówiłam, aby się nie zgłaszał. Jednak on jest uparty jak osioł.
Nie wygrałam z nim i tylko patrzę jak wrzuca swoje nazwisko do Czary. Nagrodzony zostaje oklaskami, lecz on nie zwraca na nie uwagi. Tylko podchodzi do mnie i muska ustami mój policzek. Odkładam książkę na bok i pytam:
- Co będzie jeśli cię wybiorą i nie wygrasz?
- Wygram - mówi bez mrugnięcia okiem. - Wygram i będę z tobą szczęśliwy. A teraz chodź.
Cedrik ciągnie mnie za rękę w stronę wyjścia z Sali.
Noc Duchów. Z niecierpliwością czekam, aż Czara Ognia wyrzuci kartkę z nazwiskiem jednego z uczniów Hogwartu z nadzieją, że to nie będzie Cedrik.
-Proszę o spokój! - krzyczy Dumbeldore, a ja niespokojnie poruszam się na krześle. - Teraz Czara Ognia wybierze troje uczestników Turnieju Trójmagicznego. Jeden z nich okryje się wieczną chwałą na zawsze.
Dumbeldore odwraca się do nas tyłem. Bacznie obserwuję jego poczynania. Patrzy na Czarę kiedy wyrzuca ona jedno z trzech nazwisk.
- Wiktor Krum! - krzyczy dyrektor.
Na Sali ze strony uczniów Durmstrangu wybucha wrzawa. Młody chłopak o nienagannym ubiorze i niezwyczajnej urodzie idzie dumnym krokiem na podest, gdzie znajdują się wszyscy nauczyciele oraz dyrektor. Czara wyrzuca kolejną kartkę.
- Fleur Delacour!
A teraz najgorsze. Po brawach przychodzi kolej na Hogwart. Zamykam oczy i lekko wdychając powietrze czekam, aż Dumbeldore nie wykrzyczy TEGO nazwiska. Modlę się w duchu i błagam Merlina, aby to nie był on.
- Cedrik Diggory!
Z prędkością światła otwieram pełne przerażenia oczy. Usta tworzą literę „O”, a ja sama nie mogę uwierzyć. To musi być jakiś żart. Ze świstem wypuszczam powietrze z płu i patrzę, jak uśmiechnięty Cedrik kieruje się w stronę nauczycieli, Fleur i Wiktora.
Czara błyszczy kiedy Cedrik jest już w pobliżu. Wyskakuje z niej jeszcze jedna kartka. Dyrektor czyta ze zdumieniem.
- Harry Potter - szepcze cicho. - Harry Potter!
Patrzę na przyjaciela z lękiem. Nie mogę stracić dwój najważniejszych dla mnie osób! Łzy lecą mi ciurkiem po policzkach, ale tym razem ich już nie ukrywam. Mimo obaw pcham otępiałego Harry’ego w stronę podestu. Kiedy znikają za drzwiami, sama wychodzę. Nie wytrzymuję i wybiegam z płaczem za drzwi. Wychodzę na błonie. Tam chowam się na polanie w Zakazanym Lesie. To polana moja i Cedrika. Odkryliśmy ją razem kiedyś na jednym ze spacerów.
Po niedługim czasie Cedrik przychodzi. Bez słowa mnie przytula, a ja wiem, że już nic nie będzie nigdy takie samo.

Pierwsze zadanie. Smoki.
Harry ma Rogogona Węgierskiego. Toczy z nim zażartą walkę. Korzysta nawet z miotły, aż w końcu udaje się mu zdobyć jajo smoka.
Cedrik ma natomiast Szwedzkiego Krótkopyskiego.
Cieszę się, bo jest on mniej groźny niż Węgierski. Uchodzi z tego zadania cało, lecz z zadrapaniami.
Po zakończonym zadaniu biegnę do Cedrika. Nie zważając na nikogo, rzucam mu się na szyję i przytulam. Jestem bardzo szczęśliwa, że nic strasznego mu się nie stało. W końcu smoki to straszne i potężne stworzenia.
- Hej, spokojnie, Mionka. - Cedrik odsuwa mnie od siebie. - Żyję, a ty chyba nie chcesz stracić partnera na bal.
- Zapraszasz mnie na bal?            
- Tak. Czy moja szanowna ukochana pójdzie z jakże miłym panem na abal Bożonarodzeniowy?
Uśmiecham się, i odpowiadam:
- Z wielką chęcią.

Cedrik już czeka na dole schodów. Ubrana w piękną niebieską suknię schodzę powoli, pozwalając mu się napatrzeć. W końcu stoję obok niego. Ma zszokowaną minę.
- Wyglądasz… eee… Wow!
Śmieję się.
- Dziękuję, Ced.
Wszyscy już są na Sali. Cztery pary, w tym my, stoją przed wejściem, czekając na zapowiedź Dumbeldore’a. To wlasnie my, reprezentanci szkoł, mamy rozpocząć bal pierwszym tańcem.
- Ale ja nie umiem tańczyć – wyznaję. Pomimo tych wszystkich prób z nauczycielką transmutacji nie jestem wspaniałą tancerką, żeby nie powiedzieć koszmarną.
- Nie martw się, będę cię prowadzić - obiecuje.
Drzwi otwierają się, a serce podchodzi mi do gardła. Muzyka rozbrzmiewa, a my ruszamy w jej rytmie. Wolno i synchronicznie tańczymy. Cedrik prowadzi, a ja czuję się wspaniale, tańcząc w jego ramionach.
Cały bal jest udany. Tańczę z Cedrikiem cały czas. Nie odstępuje mnie na krok. Czuję się szczęśliwa chodząc z nim. Musi mnie bardzo kochać.

Drugie zadanie.
Z samego rana Dumeldore przysyła mi sowę. Pisze w liście, że musi się ze mną koniecznie spotkać. Szybko idę do jego gabinetu. Widzę, że jest tam też Ron, Cho Chang oraz Gabrielle, siostra Fleur. Marszczę brwi. O co może chodzić?
- Och, panna Granger! Czekaliśmy na panią. Musicie nam pomóc. - Dumbeldore zwraca się tym razem do wszystkich. - Nasi reprezentanci utracą coś ważnego, ich zadaniem będzie to odzyskać. Wy będziecie czymś, co muszą odzyskać. Zgadzacie się?
Wszyscy twierdząco kiwamy głowami. Nie martwię się. Wiem, że Cedrik mnie uratuje.
Dumbeldore rzuca jakiś czar i upadam na podłogę.
Czuję w moim gardle wodę. Krztuszę się, kaszlę. Otwieram oczy i widzę przed sobą zmartwionego Cedrika. Nie zważając na ból w klatce piersiowej, przytulam go.
- Dziękuję - szepczę do niego.
Nie odpowiada, tylko mocniej mnie przytula.

Trzecie i ostatnie zadanie turnieju.
Tym razem uczestnicy muszą poradzić sobie sami. Wystartują w różnych momentach, w zależności od ilości zdobytych dotychczas punktów, z tym samym pragnieniem - zdobyciem Pucharu Turnieju Trójmagicznego. Niezbyt dobrze widzę z mojego miejsca, siedzę w trzecim rzędzie razem z Ronem. Zauważam, jak Cedrik uśmiecha się w moją stronę, również posyłam mu lekki uśmiech. Wchodzą do labiryntu.
Po niedługim czasie ktoś używa zaklęcia „Periculum”. Wysyłają w to miejsce jednego z aurorów. Okazuje się, że to Fleur. Następnie wyeliminowanym przeciwnikiem jest Wiktor. Zostaje więc tylko Harry i oczywiście Cedrik. Boję się o obydwóch i mam złe przeczucia. Próbuję się uspokoić i zrzucić winę na stres, jednak brak jakichkolwiek wieści na temat tego, czy znaleźli puchar, jest nie do zniesienia.
Jednak coś się dzieje! Jakiś wielki błysk niebieskiego światła w środku labiryntu.
Aż w końcu ktoś się teleportował. To Harry. Klęczy przy kimś. Dumbeldore podbiega do niego z resztą grona pedagogicznego. Razem z Ronem próbujemy się przedostać do wciąż krzyczącego coś Harry’ego. Kiedy przeciskamy się przez tłum ludzi widzimy Cedrika.
Leży z różdżką w dłoni i otwartymi oczyma. Nie mogę uwierzyć. Nogi odmawiają mi posłuszeństwa i upadam na kolana obok Cedrika. Mojego Cedrika… Cedrik…
Łzy lecą mi po policzkach a z gardła wydobywa się szloch. Przyciskam głowę do jego klatki piersiowej.
- Cedrik! Nie to nie może być prawda! - krzyczę. – Wstań! Obudź się! Obiecałeś mi, że mnie nie zostawisz! Obiecałeś! - wrzeszczę. - Obiecałeś…
Zostaję siłą odciągnięta od ciała Cedrika. Wyrywam się i wrzeszczę by mnie zostawili.
Nie mogę uwierzyć w to, że on nie żyje. Mój, mój Cedrik…
                                                                     ***
Od tego zdarzenia minęło siedem lat. Kolejna rocznica śmieci Cedrika. A ja wciąż przychodzę tu i wypłakuję oczy. Mój Cedrik. Mój anioł. Nie żyje. Nadal się z tym nie pogodziłam i nie zanosi się na to. Na dziś dzień mam wspaniałą rodzninę. Męża - Rona oraz cudowne dzieci - Hugo i Rose. Jestem szczęśliwa, choć wiem, że z Cedrikiem byłabym szczęśliwsza.
Kładę czerwone różę na jego grobie. Nagrobek głosi:
                                          Cedrik Diggory
                    Ur. 13 maj 1977r. Zm. 24 czerwca 1995r.
„Najlepszy syn, szukający i miłość życia. Nigdy nie zapomniany przez bliskich…”
Nagrobek głosi prawdę. Niezapomniany. Nigdy. A na pewno nie przeze mnie.

środa, 11 lutego 2015

Igrzyska Śmierci

Finnick, Peeta i ja siedzimy na plaży i analizujemy śmierć biednej Mags. Poświęciła swoje życie, aby ratować nasze. Z tego co rozumiem, nie chciała być naszym ciężarem, a i tak musieliśmy ratować Peetę.
Nagle słyszymy stąpanie i czyjeś ciężkie dyszenie, więc gwałtownie odwracamy głowy w stronę, z której dochodzi dźwięk. Widzimy trzy postaci całe we krwi. Wyglądają na trybutów, a badawcze spojrzenie pomaga mi rozpoznać Johannę i Beetee’ego ciągnących niezdolną do stanięcia na własnych nogach Wiress. Podchodzą do nas.
- Tik-tak, tik-tak - mówi Wiress. - Tik-tak.
Spoglądam zdziwiona na Johannę. Dziewczyna wzrusza ramionami i mówi:
- Mnie się nie pytaj. Zachowuje się tak, odkąd z drzewa zobaczyliśmy was i Róg Obfitości.
Postanawiam, że przydałoby się umyć Johannę, Beetee’ego i Wiress.
Finnick i Peeta biorą Beetee’go i Pokręt, jak to mówi Johanna na Wiress, a ja ciągnę do wody samą zainteresowaną. Zabieram się za mycie jej lepkiego od krwi ciała. W międzyczasie słyszymy wołania Wiress „Tik- tak, tik-tak”.
- Tak, wiemy- warczy Johana. - Tik-tak, tik-tak. Rozum Pokręt trafił szlag.
Uśmiecham się do niej szczerze. Mimo że niezbyt się lubimy, to wygląda na to, że jednak mamy ze sobą coś wspólnego. Przyglądam się całej arenie w zasięgu mojego wzroku. ”Tik-tak” brzmią mi w uszach słowa Pokręt.
„Tik-tak. Tik- tak.”
Zegar.
Tik-tak, tik-tak, to jest zegar.
- Zegar! - wykrzykuję olśniona.
Wiress zaczyna klaskać w dłonie i znów powtarza jak mantrę „Tik- tak”. Johanna, Finnick i Peeta patrzą na mnie jak na wariatkę, a Beetee zrywa się, jak oparzony.
- Zegar! - krzycz jak ja. – To jest zegar! Ta arena!
Wiress podskakuje w wodzie, a Johanna patrzy na nią dziwnie.
- Tik- tak, tik-tak. Rozum Pokręt genialny jest wszak, tak? Tak jest? - pyta kobieta.
- Tak! - potwierdzam. – Wiress jesteś genialna! - zwracam się do niej.
- Tik-tak - odpowiada radośnie.
Staramy się unikać obszarów ataku, szacując, gdzie Kapitol obecnie unicestwia arenę. Zbieramy chrust.
Słyszę krzyk.
Przysłuchuję się, ktoś zroaczony i przerażony wykrzykuje moje imię. To woła…
- Prim!
Zrywam się z miejsca i biegnę w stronę, z której słychać krzyk. Do lasu.
Finnick biegnie za mną i rozpaczliwie woła:
- Katniss! Stój! Katniss, proszę!
Nie zwracam na niego uwagi, pędzę przed siebie, szukając wzrokiem Prim. „Prim! Prim, gdzie jesteś?!” wołam, ale nie uzyskuję odpowiedzi. Nad sobą widzę ptaka, to głoskułka. Nie było tu Prim. Ale krzyczała. Kapitol musiał jej coś zrobić, inaczej, by nie byłaby tak przerażona. Finnick dogania mnie i tym razem słyszymy wołanie, także kobiece. Lecz to nie mnie woła, lecz jego.
- Annie...? - szepcze Finnick. - Annie!
Odair zrywa się z miejsca i biegnie przed siebie.
- Finnick! Zatrzymaj się! - ryczę. - To głoskułka!
- Co?
Finnick zatrzymuje się i po chwili idziemy w stronę Johanny i Peety trzymających Wiress i Beetee’ego.
Wracamy do Rogu Obfitości.

Po dwóch godzinach tam spędzonych słyszymy szum wody. Rozmawiam z Finnickiem. Nagle tuż obok nas rozbrzmiewa krzyk, to Wiress. Gloss, chłopak z pierwszego Dystryktu, trzyma ją za szyję, Pokręt rozpaczliwie próbuje się wyrwać, lecz zawodowiec skutecznie jej to uniemożliwia.
W ręku ma nóż. Poderżnął jej gardło tak głęboko, na całej szerokości, co przypomina jasnoczerwony uśmiech. Wiress powoli zamyka oczy, a ja celuję strzałą w serce Glossa. Oboje osuwają się do wody. Słyszę krzyk. Odwracam głowę w tym kierunku i widzę jak Johanna wbija topór w klatkę piersiową Cashmere. Nóż wysuwa się z dziewczynie dłoni i wraz z nim blondynka wpada do wody.
Chcą mnie zniszczyć? O nie, nie ma tak dobrze. Wygram te igrzyska i wrócę wraz z Peetą do domu. Przeżyjemy. Wygramy. Razem.

piątek, 6 lutego 2015

HG/FW

Specjalnie dla Matyldy <: Kc <3


Muzyka <3 
https://www.youtube.com/watch?v=yr3dJxeT4oA

 Nowy rok niesie z sobą wiele wydarzeń ,a Hermiona przekonała się o tym już w wakacje między 5 a 6 rokiem w Hogwarcie. Była już na 6 roku w Szkole Magii i Czarodziejstwa Hogwart. Wyładniała i  nabrała kształtów przez miesiąc. Najbardziej zmieniła się emocjonalnie, zaczęła dostrzegać miłość i chłopców,przestała zwracać uwagę na książki i naukę. Nadal była dla niej ważna, ale nie najważniejsza.
 Za pięć minut miał po nią przyjść pan Weasley i zabrać do Nory. Nie mogła się doczekać zobaczenia przyjaciół i tej atmosfery, magicznej atmosfery.
-Hermiono, pan Weasley po ciebie przyjechał! Zejdź na dół!
Wołała z dołu jej matka,Jean Granger. Jean to kompletna kopia Hermiony, tylko starsza o 10 lat.
-Idę!
Zdjęła kufer z łóżka ,wzięła różdżkę i za pomocą zaklęcia zniosła kufer na dół*.
-Dzień dobry ,panie Weasley.
-Witaj, Hermiono. Pożegnaj się z rodzicami i idziemy.
************************W DOMU WEASLEY'ÓW*************************
 Drzwi od Nory otworzyły się, a przez nie weszła niska szatynka i pan Weasley. Wszyscy zwrócili głowy w tym kierunku. 
-Hermiona!
Ginny "uwiesiła się" na szyi starszej Gryfonki. Ron tak samo jak Fred nie był w stanie oderwać oczu od Hermiony. Fred wcześniej uważał ją za śliczną ,ale teraz to przechodziło jego najśmielsze oczekiwania.
-O! Hermiona! Bardzo się stęskniliśmy za tobą z Fredem! Nie, Fred?
George zwrócił się do brata, lecz ten nie odpowiedział. Był bardzo zajęty patrzeniem się na Hermionę jak w obrazek.
George zaśmiał się.
-Widzę, Fred, że już polujesz na Hermionkę.
-Co?! Ja wcale na nią nie poluję!
Fred spojrzał oskarżycielsko na Georga. Jeszcze tego mu brakowało żeby Hermiona odkryła co do niej czuje.
Co to to nie.
Nie mógł do tego dopuścić.
-Tak. Już zapolowałeś?
George nie mógł się powstrzymać od sarkazmu. Fred spojrzał na niego wilkiem,ale nic nie odpowiedział nie chcąc pogarszać swojej sprawy.
 

Minęły dwa tygodnie od tego zdarzenia. Fred zaczął "działać" i spędzał z Hermioną coraz więcej czasu. Dziewczyna bardzo zbliżyła się do chłopaka i dzisiaj byli umówieni na spacer. Hermiona bardzo cieszyła się na wyjście tylko we dwoje. Była już przygotowana. Miała na sobie piękną błyszczącą beżową sukienkę. Do tego czarne balerinki oraz lekki makijaż. Wyglądała przepięknie.
Ktoś zapukał.
-Proszę.
Do pokoju wszedł Fred ubrany w białą koszulę i czarne spodnie. W ręku trzymał czerwoną różę. Hermiona wzięła ją od niego, podziękowała i wstawiła roślinkę do wody.
Nim się obejrzała już byli na dworze i zaśmiewali się ze skutków nieudanych skutków Magicznych Produkcji które wytworzyli razem z Georgem.
-Naprawdę byliście pandami?!
Hermiona nie wytrzymała i ponownie jej perlisty śmiech wypełnił ciszę.
-Byliśmy najpiękniejszymi pandami na świecie!
Żachnął się Fred.
-Przynajmniej ja.
Dodał po chwili zastanowienia, czym wywołał ponowny śmiech Hermiony. Doszli już do jeziora przy którym się zatrzymali. 
-Jak tu pięknie nocą.
Hermiona zapatrzyła się w gwiazdy, Fred na nie nie patrzał. Obok siebie miał swoją gwiazdę. Hermiona pod przeszywającym ją spojrzeniem odwróciła głowę w stronę Freda.
-Co? Mam coś na twarzy?
Zaczęła trzeć policzek. Fred zaprzestał temu. Położył swoją dłoń na jej i zabrał ją od jej twarzy. 
-Nic nie masz na twarzy. Jest piękna i nic poza tym.
Hermiona zarumieniła się i spuściła wzrok. Nie na co dzień przyjmowała komplementy.
-Lubię jak się rumienisz. 
Fred uśmiechnął się, a Hermiona stała się jeszcze bardziej czerwona, o ile to było możliwe.
-Posłuchaj, jesteś wyjątkowa, i zasługujesz na takie traktowanie. Jesteś małą księżniczką która potrzebuje miłości.
Oczy Hermiony zaszkliły się,a z oka wypłynęła jedna słona łza.
-Nie płacz ,Miona. Kocham Cię i będę Cię chronił nawet jeśli Ty mnie nie...
Nie dokończył ponieważ Hermiona pocałowała go lekko. Spojrzał na nią zszokowany.
-Też Cię kocham, Fred.
Chłopak wziął ją za rękę i razem poszli do Nory ogłaszać nowy związek do pani Weasley...

************************************************************************

Kolejna miniaturka! Myślę ,że może wam się spodobała. Ostatnia na dziś, ale jeśli miniaturka jest to i musi być opinia. Nikt nie pisze komentarzy. Dlaczego? Wiem ,że to nowy blog, ale reklamowałam na jednej stronie i widziałam ,że Potterheads przeczytali. Nadal poszukuję bety i liczę na komentarze! <3
~~Śnieżka 

Zmierzch BS/JB

Dedykacja dla mojej cioci i Julii <3 One będą wiedziały o kogo chodzi <3 


*** ---***---***---***---***---***---***---***---***---***---***---***---***---***---*

 Brązowowłosa chwiejnym krokiem szła do swojego przyjaciela w La Push. Jej były chłopak- Edward rzucił się na nią. 
 Była już blisko a z domu wybiegł Jacob Black. Jake to zmiennokształtny ,a Edward wampirem. Nienawidzili się wzajemnie i Jake wiedział do czego zdolne są wampiry ale nie podziewał się czegoś TAKIEGO.
 Włosy odstawały jej na każdą stronę, jasnoniebieska bluzka była cała poszarpana ,a z wargi leciała strużka krwi.
-Bello- wyszeptał Jake przytulając ją płaczącą.- Co ci się stało?
-On...On... On się na mnie rzucił...
Swanówna była przerażona jak i zaszokowana. Nie mogła sklecić jednego sensownego zdania.
-Nie ważne.Choć do domu.
Jacob zrobił herbatę i dał ją Belli, ona sama siedziała na sofie i opowiadała Jacobowi jak to jej pierwsza miłość się na nią rzuciła. Spojrzała mu w oczy i poczuła przysłowiowe, "motyle w brzuchu". Jej twarz zaczęła się zbliżać do do twarzy Jacoba. 
Pocałowali się.
Kiedy już się od siebie oderwali, Jake szepnął: 
-Kocham Cię,Bell.
-Ja Ciebie też ,Jacob- odpowiedziała szczerze Bella.
************************************************************************Krótkie ,bo nie mam czasu ,ale to co :) Bywa tak ,że wena jest i opuszcza. Co z tego ,że mam to zapisane w zeszycie. Przepraszam za błędy ,szukam bety!!!! Jak coś proszę się zgłaszać w komentarzach,a co do nich proszę żebyście komentowali. Nawet jeśli to mają być najgorsze hejty. Ja chcę wiedzieć co o tym myślicie. :) 
~~Śnieżka

HG/TMR

Hermiona Granger szła do Riddle Manor by podzielić się dobrą nowiną z Tomem. Znany był również pod nazwą Lord Voldemort. Był najpotężniejszym czarnoksiężnikiem na świecie. Ale ona się go nie bała.
Dlaczego?
Proste.
Kochał ją.
Weszła do Riddle Manor,gdzie nikogo nie było. Czyżbym znów przeszkodziła im w jakimś spotkaniu?,zastanowiła się.Kiedy otworzyła wielkie mosiężne drzwi koło jej głowy przeleciał zielony promień.Niezrażona weszła do środka sali narad Śmierciożerców. Riddle nawet na nią nie spojrzał.
"O nie,Riddle się nie ignoruje",pomyślała i krzyknęła na całe gardło.
-Jak śmiesz?!
Spojrzał na nią ,chyba jej się nie spodziewał.
-Co ty tu robisz? -wstał z miejsca.-Nie wiesz jakie to nie bezpieczne tu przychodzić?!
-Nie!-żachnęła się. -Ale mam dla ciebie wiadomość! Chyba się ucieszysz!
-Nie chcesz spytać ile znam eliksirów?
-Nie.
-To będę szczęśliwy.
 Spojrzała na niego oburzona i prychnęła pod nosem.
-Jesteś wredny-oburzyła się.
Jakiś Śmierciożerca,chyba Lucjusz Malfoy krzyknął w jej stronę "Z szacunkiem!"
-Od kogo ty tego wymagasz?-zapytała z kpiną Bellatrix Lestrange,jedyna osoba która
wiedziała o ich uczuciu.
-Mam kogoś...-przerwała,a raczej zrobił to Tom.
-Kto to jest?
-Koś kogo bardzo kocham.
-Nienawidzę go -odparł zły.
-Nie chcesz wiedzieć kto to?
-Dobrze,najpierw dowiem się kto to jest,a potem mogę go znielubić.
Hermiona podeszła do Belli,i szepnęła jej coś na ucho. Lestrange spojrzała na Toma wilkiem i oznajmiła spokojnie:
-Jeśli posłuchałbyś dłużej dowiedziałbyś się ,że masz potomka.
Szok Toma był nie do opisania,zatkało go. Hermiona uśmiechnęła się widząc ,jak kąciki ust Toma unoszą się do góry,tworząc uśmiech.
-I czego szczerzysz kiełki?
-Nie psuj chwili-odburknął przytulając ją do siebie.
-Jesteś chamem,Riddle-szepnęła do niego oskarżycielsko.
-A ty pyskata i oboje z tym żyjemy.
Granger pokręciła głową ale nic nie odpowiedziała. Po prostu przytulała się do mężczyzny którego bardzo kocha.

Pierwszy Post!

            Witajcie!

To,jest mój pierwszy blog oraz post. Tu będą umieszczane moje miniaturki z serii takich jak:
-Harry Potter.
-Igrzyska Śmierci,
-oraz innych takich.
Jeśli mnie najdzie wena to tu będę pisać. Ewentualnie będą się tu pojawiać także wiersze.
Być może zrobię jedno opowiadanie ,lecz się na to nie zanosi.
Już dzisiaj pojawi się pierwsza miniaturka :)
Blog postał dzięki mojej najukochńszej Bellatrix <3
Dziękuję Ci,kochana <3 ]
A teraz idę pisać ,do zaczytania.
~~Śnieżka

Obserwatorzy