środa, 11 lutego 2015

Igrzyska Śmierci

Finnick, Peeta i ja siedzimy na plaży i analizujemy śmierć biednej Mags. Poświęciła swoje życie, aby ratować nasze. Z tego co rozumiem, nie chciała być naszym ciężarem, a i tak musieliśmy ratować Peetę.
Nagle słyszymy stąpanie i czyjeś ciężkie dyszenie, więc gwałtownie odwracamy głowy w stronę, z której dochodzi dźwięk. Widzimy trzy postaci całe we krwi. Wyglądają na trybutów, a badawcze spojrzenie pomaga mi rozpoznać Johannę i Beetee’ego ciągnących niezdolną do stanięcia na własnych nogach Wiress. Podchodzą do nas.
- Tik-tak, tik-tak - mówi Wiress. - Tik-tak.
Spoglądam zdziwiona na Johannę. Dziewczyna wzrusza ramionami i mówi:
- Mnie się nie pytaj. Zachowuje się tak, odkąd z drzewa zobaczyliśmy was i Róg Obfitości.
Postanawiam, że przydałoby się umyć Johannę, Beetee’ego i Wiress.
Finnick i Peeta biorą Beetee’go i Pokręt, jak to mówi Johanna na Wiress, a ja ciągnę do wody samą zainteresowaną. Zabieram się za mycie jej lepkiego od krwi ciała. W międzyczasie słyszymy wołania Wiress „Tik- tak, tik-tak”.
- Tak, wiemy- warczy Johana. - Tik-tak, tik-tak. Rozum Pokręt trafił szlag.
Uśmiecham się do niej szczerze. Mimo że niezbyt się lubimy, to wygląda na to, że jednak mamy ze sobą coś wspólnego. Przyglądam się całej arenie w zasięgu mojego wzroku. ”Tik-tak” brzmią mi w uszach słowa Pokręt.
„Tik-tak. Tik- tak.”
Zegar.
Tik-tak, tik-tak, to jest zegar.
- Zegar! - wykrzykuję olśniona.
Wiress zaczyna klaskać w dłonie i znów powtarza jak mantrę „Tik- tak”. Johanna, Finnick i Peeta patrzą na mnie jak na wariatkę, a Beetee zrywa się, jak oparzony.
- Zegar! - krzycz jak ja. – To jest zegar! Ta arena!
Wiress podskakuje w wodzie, a Johanna patrzy na nią dziwnie.
- Tik- tak, tik-tak. Rozum Pokręt genialny jest wszak, tak? Tak jest? - pyta kobieta.
- Tak! - potwierdzam. – Wiress jesteś genialna! - zwracam się do niej.
- Tik-tak - odpowiada radośnie.
Staramy się unikać obszarów ataku, szacując, gdzie Kapitol obecnie unicestwia arenę. Zbieramy chrust.
Słyszę krzyk.
Przysłuchuję się, ktoś zroaczony i przerażony wykrzykuje moje imię. To woła…
- Prim!
Zrywam się z miejsca i biegnę w stronę, z której słychać krzyk. Do lasu.
Finnick biegnie za mną i rozpaczliwie woła:
- Katniss! Stój! Katniss, proszę!
Nie zwracam na niego uwagi, pędzę przed siebie, szukając wzrokiem Prim. „Prim! Prim, gdzie jesteś?!” wołam, ale nie uzyskuję odpowiedzi. Nad sobą widzę ptaka, to głoskułka. Nie było tu Prim. Ale krzyczała. Kapitol musiał jej coś zrobić, inaczej, by nie byłaby tak przerażona. Finnick dogania mnie i tym razem słyszymy wołanie, także kobiece. Lecz to nie mnie woła, lecz jego.
- Annie...? - szepcze Finnick. - Annie!
Odair zrywa się z miejsca i biegnie przed siebie.
- Finnick! Zatrzymaj się! - ryczę. - To głoskułka!
- Co?
Finnick zatrzymuje się i po chwili idziemy w stronę Johanny i Peety trzymających Wiress i Beetee’ego.
Wracamy do Rogu Obfitości.

Po dwóch godzinach tam spędzonych słyszymy szum wody. Rozmawiam z Finnickiem. Nagle tuż obok nas rozbrzmiewa krzyk, to Wiress. Gloss, chłopak z pierwszego Dystryktu, trzyma ją za szyję, Pokręt rozpaczliwie próbuje się wyrwać, lecz zawodowiec skutecznie jej to uniemożliwia.
W ręku ma nóż. Poderżnął jej gardło tak głęboko, na całej szerokości, co przypomina jasnoczerwony uśmiech. Wiress powoli zamyka oczy, a ja celuję strzałą w serce Glossa. Oboje osuwają się do wody. Słyszę krzyk. Odwracam głowę w tym kierunku i widzę jak Johanna wbija topór w klatkę piersiową Cashmere. Nóż wysuwa się z dziewczynie dłoni i wraz z nim blondynka wpada do wody.
Chcą mnie zniszczyć? O nie, nie ma tak dobrze. Wygram te igrzyska i wrócę wraz z Peetą do domu. Przeżyjemy. Wygramy. Razem.

2 komentarze:

Obserwatorzy