wtorek, 24 lutego 2015

Zawieszenie

                                Witam!

 Przepraszam, ale zawieszam bloga, nie na zawsze. Na pewny okres czasu, nie wiem dokładnie na ile, ale na pewno nie na długo. Mam powód, jest on taki iż nie mam weny. Po prostu, nie umiem wymyślić niczego porządnego, a nie chcę Wam dawać jakichś "flaków z olejem", że tak to ujmę. Jeśli mam pisać to coś porządnego. Jeszcze raz przepraszam , i do kolejnej miniaturki!

~~Śnieżka

piątek, 13 lutego 2015

CD/HG

Hej! 

Dziękuję bardzo mojej becie- Justynie, za cenne uwagi co do mojego pisania i poprawianie mnie. Ta miniaturka jest dla Ciebie. Liczę na komentarze.

Cedrik i ja jesteśmy parą od trzech miesięcy. Zaczęliśmy ze sobą chodzić na początku mojego czwartego roku w Hogwarcie, czyli bierzącego roku. Doskonale pamiętam jak to się zaczęło…


                                                         *Wspomnienie*


Było już po Ceremonii Przydziału. Każdy pierwszoroczniak miał już przydzielony swój dom. Do nas, do Gryffindru, trafiło pięciu pierwszoroczniaków. Dumbeldore jak co roku wchodził na swój podest. Gestem ręki pokazał aby na Sali zrobiło się cicho. Każdy głowę miał zwróconą w stronę dyrektora. Niektórzy patrzyli na niego z zaciekawieniem, inni ze znudzeniem. Patrzył na nas spod swoich okularów połówek.
- Witajcie! - odezwał się głośno, a jego głos odbijał się echem w Sali. – Dla wielu z was jest to już kolejny rok w Hogwarcie. Nasz woźny, Filch, prosił, bym przypomniał, iż wstęp do Zakazanego Lasu jest surowo zabroniony. - Dumbeldore przejechał wzrokiem po zebranych na Sali uczniach. - No, to zanim zaczniecie jeść mam ważną sprawę do ogłoszenia. W tym roku zawitają u nas uczniowie dwóch szkół. Durmstrangu oraz Beauxbatons. Razem z tymi dwoma szkołami ożywimy podupadłą już tradycję, jaką jest Turniej Trójmagiczny!
Na Sali zaroiło się od szeptów. Prawdopodobnie nikt nie wiedział co to jest. Ja również, co mnie bardzo zezłościło. Ja zawsze wiem, o co chodzi! Dyrektor gestem ręki nakazał ciszę. Szepty powoli się uspokajały i nastawała cisza. Utrzymywała się ona przez kolejne dziesięć sekund. Dumbledore po raz kolejny spojrzał poważnym wzorkiem na każdego z uczniów.
- Zapewne nie wiecie o czym mówię. Turniej Trójmagiczny jest to turniej rozgrywany przez trzy szkoły, w tym naszą. Czara Ognia wybierze troje uczestników, po jednym z każdej szkoły. Uczestnicy zostaną wybrani w Noc Duchów.
Dumbeldore dostał listę od profesor McGonagall. Poprawił swoje okulary, odkrząknął i zaczął czytać zasady konkursu oraz wymienił sędziów. Przy niektórych zasadach gdzieniegdzie było słychać „och” lub donośne „ach!”. Najbardziej oburzający został fakt iż do Turnieju mogą przystępować tylko uczniowie po siedemnastym roku życia. Czyli pełnoletni czarodziej. „Wygram go!” usłyszałam. Odwróciłam głowę w tamtą stronę i zobaczyłam uśmiechniętego Cedrika Diggoriego. Razem z Harrym, Ronaldem i Ginny poznaliśmy go w te wakacje. Wybraliśmy się razem z jego ojcem i Weasley’ami na Mistrzostwa Świata w Quiddichu. Cedrik uśmiechał się do kolegi klepiącego go z dumą po ramieniu. Na moment nasze spojrzenia się spotkały. Cedrick uśmiechnął się do mnie, odwzajemniła, gest. Przez ułamek sekundy zamarło mi serce, to przez jego uśmiech.
Ron pomachał mi ręką przed oczami.
- Zakochałaś się w nim, czy co? - prychnął chłopak. W jego głosie słyszalna była nutka zazdrości.
- Nie - warknęłam i wstałam z miejsca. - Idę do pokoju.
Ruszyłam w stronę wyjścia. Szłam przez nieoświetlone korytarze, nie zastanawiając się, dokąd zmierzam. Szłam już długo, myśląc o Cedriku. Był bardzo przystojny, a do tego miał świetny charakter, a co najważniejsze - był mądry. Potrząsnęłam głową. Nie mogę o nim myśleć! Zatrzymałam się.
"Gdzie ja jestem?" zapytałam  siebie. Obejrzałam się przez ramię. Przeszłam obok kuchni, czyli byłam niedaleko pokoju Huffelpuff’u.
- Bu! - usłyszałam przy uchu.
Przerażona odwróciłam się i zobaczyłam uśmiechniętego Cedrika. Przewróciłam oczami i burknęłam:
- Zawsze tak straszysz?
- Tylko wyjątkowe osoby - powiedział, uśmiechając się szerzej.
Spłonęłam rumieńcem, i zapatrzyłam się w podłogę, która zaczęła być bardzo interesująca.
- Hej. - Cedrik  wziął moją brodę w dwa palce i podniósł ją aby móc spojrzeć mi w oczy.
Nadal jestem byłam czerwona.
- Śliczna jesteś, Hermiono. Nie chowaj się.


                                                      *Koniec wspomnienia*


Tak zaczęła się nasza miłość. Wiele razy spotykaliśmy się w bibliotece, a raz po raz uczyliśmy się razem na błoniach, bądź też w dormitorium któregoś z nas. Cedrik wiele razy mówił mi, jakie ma plany wobec Czary Ognia, wiele razy ja mówiłam, aby się nie zgłaszał. Jednak on jest uparty jak osioł.
Nie wygrałam z nim i tylko patrzę jak wrzuca swoje nazwisko do Czary. Nagrodzony zostaje oklaskami, lecz on nie zwraca na nie uwagi. Tylko podchodzi do mnie i muska ustami mój policzek. Odkładam książkę na bok i pytam:
- Co będzie jeśli cię wybiorą i nie wygrasz?
- Wygram - mówi bez mrugnięcia okiem. - Wygram i będę z tobą szczęśliwy. A teraz chodź.
Cedrik ciągnie mnie za rękę w stronę wyjścia z Sali.
Noc Duchów. Z niecierpliwością czekam, aż Czara Ognia wyrzuci kartkę z nazwiskiem jednego z uczniów Hogwartu z nadzieją, że to nie będzie Cedrik.
-Proszę o spokój! - krzyczy Dumbeldore, a ja niespokojnie poruszam się na krześle. - Teraz Czara Ognia wybierze troje uczestników Turnieju Trójmagicznego. Jeden z nich okryje się wieczną chwałą na zawsze.
Dumbeldore odwraca się do nas tyłem. Bacznie obserwuję jego poczynania. Patrzy na Czarę kiedy wyrzuca ona jedno z trzech nazwisk.
- Wiktor Krum! - krzyczy dyrektor.
Na Sali ze strony uczniów Durmstrangu wybucha wrzawa. Młody chłopak o nienagannym ubiorze i niezwyczajnej urodzie idzie dumnym krokiem na podest, gdzie znajdują się wszyscy nauczyciele oraz dyrektor. Czara wyrzuca kolejną kartkę.
- Fleur Delacour!
A teraz najgorsze. Po brawach przychodzi kolej na Hogwart. Zamykam oczy i lekko wdychając powietrze czekam, aż Dumbeldore nie wykrzyczy TEGO nazwiska. Modlę się w duchu i błagam Merlina, aby to nie był on.
- Cedrik Diggory!
Z prędkością światła otwieram pełne przerażenia oczy. Usta tworzą literę „O”, a ja sama nie mogę uwierzyć. To musi być jakiś żart. Ze świstem wypuszczam powietrze z płu i patrzę, jak uśmiechnięty Cedrik kieruje się w stronę nauczycieli, Fleur i Wiktora.
Czara błyszczy kiedy Cedrik jest już w pobliżu. Wyskakuje z niej jeszcze jedna kartka. Dyrektor czyta ze zdumieniem.
- Harry Potter - szepcze cicho. - Harry Potter!
Patrzę na przyjaciela z lękiem. Nie mogę stracić dwój najważniejszych dla mnie osób! Łzy lecą mi ciurkiem po policzkach, ale tym razem ich już nie ukrywam. Mimo obaw pcham otępiałego Harry’ego w stronę podestu. Kiedy znikają za drzwiami, sama wychodzę. Nie wytrzymuję i wybiegam z płaczem za drzwi. Wychodzę na błonie. Tam chowam się na polanie w Zakazanym Lesie. To polana moja i Cedrika. Odkryliśmy ją razem kiedyś na jednym ze spacerów.
Po niedługim czasie Cedrik przychodzi. Bez słowa mnie przytula, a ja wiem, że już nic nie będzie nigdy takie samo.

Pierwsze zadanie. Smoki.
Harry ma Rogogona Węgierskiego. Toczy z nim zażartą walkę. Korzysta nawet z miotły, aż w końcu udaje się mu zdobyć jajo smoka.
Cedrik ma natomiast Szwedzkiego Krótkopyskiego.
Cieszę się, bo jest on mniej groźny niż Węgierski. Uchodzi z tego zadania cało, lecz z zadrapaniami.
Po zakończonym zadaniu biegnę do Cedrika. Nie zważając na nikogo, rzucam mu się na szyję i przytulam. Jestem bardzo szczęśliwa, że nic strasznego mu się nie stało. W końcu smoki to straszne i potężne stworzenia.
- Hej, spokojnie, Mionka. - Cedrik odsuwa mnie od siebie. - Żyję, a ty chyba nie chcesz stracić partnera na bal.
- Zapraszasz mnie na bal?            
- Tak. Czy moja szanowna ukochana pójdzie z jakże miłym panem na abal Bożonarodzeniowy?
Uśmiecham się, i odpowiadam:
- Z wielką chęcią.

Cedrik już czeka na dole schodów. Ubrana w piękną niebieską suknię schodzę powoli, pozwalając mu się napatrzeć. W końcu stoję obok niego. Ma zszokowaną minę.
- Wyglądasz… eee… Wow!
Śmieję się.
- Dziękuję, Ced.
Wszyscy już są na Sali. Cztery pary, w tym my, stoją przed wejściem, czekając na zapowiedź Dumbeldore’a. To wlasnie my, reprezentanci szkoł, mamy rozpocząć bal pierwszym tańcem.
- Ale ja nie umiem tańczyć – wyznaję. Pomimo tych wszystkich prób z nauczycielką transmutacji nie jestem wspaniałą tancerką, żeby nie powiedzieć koszmarną.
- Nie martw się, będę cię prowadzić - obiecuje.
Drzwi otwierają się, a serce podchodzi mi do gardła. Muzyka rozbrzmiewa, a my ruszamy w jej rytmie. Wolno i synchronicznie tańczymy. Cedrik prowadzi, a ja czuję się wspaniale, tańcząc w jego ramionach.
Cały bal jest udany. Tańczę z Cedrikiem cały czas. Nie odstępuje mnie na krok. Czuję się szczęśliwa chodząc z nim. Musi mnie bardzo kochać.

Drugie zadanie.
Z samego rana Dumeldore przysyła mi sowę. Pisze w liście, że musi się ze mną koniecznie spotkać. Szybko idę do jego gabinetu. Widzę, że jest tam też Ron, Cho Chang oraz Gabrielle, siostra Fleur. Marszczę brwi. O co może chodzić?
- Och, panna Granger! Czekaliśmy na panią. Musicie nam pomóc. - Dumbeldore zwraca się tym razem do wszystkich. - Nasi reprezentanci utracą coś ważnego, ich zadaniem będzie to odzyskać. Wy będziecie czymś, co muszą odzyskać. Zgadzacie się?
Wszyscy twierdząco kiwamy głowami. Nie martwię się. Wiem, że Cedrik mnie uratuje.
Dumbeldore rzuca jakiś czar i upadam na podłogę.
Czuję w moim gardle wodę. Krztuszę się, kaszlę. Otwieram oczy i widzę przed sobą zmartwionego Cedrika. Nie zważając na ból w klatce piersiowej, przytulam go.
- Dziękuję - szepczę do niego.
Nie odpowiada, tylko mocniej mnie przytula.

Trzecie i ostatnie zadanie turnieju.
Tym razem uczestnicy muszą poradzić sobie sami. Wystartują w różnych momentach, w zależności od ilości zdobytych dotychczas punktów, z tym samym pragnieniem - zdobyciem Pucharu Turnieju Trójmagicznego. Niezbyt dobrze widzę z mojego miejsca, siedzę w trzecim rzędzie razem z Ronem. Zauważam, jak Cedrik uśmiecha się w moją stronę, również posyłam mu lekki uśmiech. Wchodzą do labiryntu.
Po niedługim czasie ktoś używa zaklęcia „Periculum”. Wysyłają w to miejsce jednego z aurorów. Okazuje się, że to Fleur. Następnie wyeliminowanym przeciwnikiem jest Wiktor. Zostaje więc tylko Harry i oczywiście Cedrik. Boję się o obydwóch i mam złe przeczucia. Próbuję się uspokoić i zrzucić winę na stres, jednak brak jakichkolwiek wieści na temat tego, czy znaleźli puchar, jest nie do zniesienia.
Jednak coś się dzieje! Jakiś wielki błysk niebieskiego światła w środku labiryntu.
Aż w końcu ktoś się teleportował. To Harry. Klęczy przy kimś. Dumbeldore podbiega do niego z resztą grona pedagogicznego. Razem z Ronem próbujemy się przedostać do wciąż krzyczącego coś Harry’ego. Kiedy przeciskamy się przez tłum ludzi widzimy Cedrika.
Leży z różdżką w dłoni i otwartymi oczyma. Nie mogę uwierzyć. Nogi odmawiają mi posłuszeństwa i upadam na kolana obok Cedrika. Mojego Cedrika… Cedrik…
Łzy lecą mi po policzkach a z gardła wydobywa się szloch. Przyciskam głowę do jego klatki piersiowej.
- Cedrik! Nie to nie może być prawda! - krzyczę. – Wstań! Obudź się! Obiecałeś mi, że mnie nie zostawisz! Obiecałeś! - wrzeszczę. - Obiecałeś…
Zostaję siłą odciągnięta od ciała Cedrika. Wyrywam się i wrzeszczę by mnie zostawili.
Nie mogę uwierzyć w to, że on nie żyje. Mój, mój Cedrik…
                                                                     ***
Od tego zdarzenia minęło siedem lat. Kolejna rocznica śmieci Cedrika. A ja wciąż przychodzę tu i wypłakuję oczy. Mój Cedrik. Mój anioł. Nie żyje. Nadal się z tym nie pogodziłam i nie zanosi się na to. Na dziś dzień mam wspaniałą rodzninę. Męża - Rona oraz cudowne dzieci - Hugo i Rose. Jestem szczęśliwa, choć wiem, że z Cedrikiem byłabym szczęśliwsza.
Kładę czerwone różę na jego grobie. Nagrobek głosi:
                                          Cedrik Diggory
                    Ur. 13 maj 1977r. Zm. 24 czerwca 1995r.
„Najlepszy syn, szukający i miłość życia. Nigdy nie zapomniany przez bliskich…”
Nagrobek głosi prawdę. Niezapomniany. Nigdy. A na pewno nie przeze mnie.

środa, 11 lutego 2015

Igrzyska Śmierci

Finnick, Peeta i ja siedzimy na plaży i analizujemy śmierć biednej Mags. Poświęciła swoje życie, aby ratować nasze. Z tego co rozumiem, nie chciała być naszym ciężarem, a i tak musieliśmy ratować Peetę.
Nagle słyszymy stąpanie i czyjeś ciężkie dyszenie, więc gwałtownie odwracamy głowy w stronę, z której dochodzi dźwięk. Widzimy trzy postaci całe we krwi. Wyglądają na trybutów, a badawcze spojrzenie pomaga mi rozpoznać Johannę i Beetee’ego ciągnących niezdolną do stanięcia na własnych nogach Wiress. Podchodzą do nas.
- Tik-tak, tik-tak - mówi Wiress. - Tik-tak.
Spoglądam zdziwiona na Johannę. Dziewczyna wzrusza ramionami i mówi:
- Mnie się nie pytaj. Zachowuje się tak, odkąd z drzewa zobaczyliśmy was i Róg Obfitości.
Postanawiam, że przydałoby się umyć Johannę, Beetee’ego i Wiress.
Finnick i Peeta biorą Beetee’go i Pokręt, jak to mówi Johanna na Wiress, a ja ciągnę do wody samą zainteresowaną. Zabieram się za mycie jej lepkiego od krwi ciała. W międzyczasie słyszymy wołania Wiress „Tik- tak, tik-tak”.
- Tak, wiemy- warczy Johana. - Tik-tak, tik-tak. Rozum Pokręt trafił szlag.
Uśmiecham się do niej szczerze. Mimo że niezbyt się lubimy, to wygląda na to, że jednak mamy ze sobą coś wspólnego. Przyglądam się całej arenie w zasięgu mojego wzroku. ”Tik-tak” brzmią mi w uszach słowa Pokręt.
„Tik-tak. Tik- tak.”
Zegar.
Tik-tak, tik-tak, to jest zegar.
- Zegar! - wykrzykuję olśniona.
Wiress zaczyna klaskać w dłonie i znów powtarza jak mantrę „Tik- tak”. Johanna, Finnick i Peeta patrzą na mnie jak na wariatkę, a Beetee zrywa się, jak oparzony.
- Zegar! - krzycz jak ja. – To jest zegar! Ta arena!
Wiress podskakuje w wodzie, a Johanna patrzy na nią dziwnie.
- Tik- tak, tik-tak. Rozum Pokręt genialny jest wszak, tak? Tak jest? - pyta kobieta.
- Tak! - potwierdzam. – Wiress jesteś genialna! - zwracam się do niej.
- Tik-tak - odpowiada radośnie.
Staramy się unikać obszarów ataku, szacując, gdzie Kapitol obecnie unicestwia arenę. Zbieramy chrust.
Słyszę krzyk.
Przysłuchuję się, ktoś zroaczony i przerażony wykrzykuje moje imię. To woła…
- Prim!
Zrywam się z miejsca i biegnę w stronę, z której słychać krzyk. Do lasu.
Finnick biegnie za mną i rozpaczliwie woła:
- Katniss! Stój! Katniss, proszę!
Nie zwracam na niego uwagi, pędzę przed siebie, szukając wzrokiem Prim. „Prim! Prim, gdzie jesteś?!” wołam, ale nie uzyskuję odpowiedzi. Nad sobą widzę ptaka, to głoskułka. Nie było tu Prim. Ale krzyczała. Kapitol musiał jej coś zrobić, inaczej, by nie byłaby tak przerażona. Finnick dogania mnie i tym razem słyszymy wołanie, także kobiece. Lecz to nie mnie woła, lecz jego.
- Annie...? - szepcze Finnick. - Annie!
Odair zrywa się z miejsca i biegnie przed siebie.
- Finnick! Zatrzymaj się! - ryczę. - To głoskułka!
- Co?
Finnick zatrzymuje się i po chwili idziemy w stronę Johanny i Peety trzymających Wiress i Beetee’ego.
Wracamy do Rogu Obfitości.

Po dwóch godzinach tam spędzonych słyszymy szum wody. Rozmawiam z Finnickiem. Nagle tuż obok nas rozbrzmiewa krzyk, to Wiress. Gloss, chłopak z pierwszego Dystryktu, trzyma ją za szyję, Pokręt rozpaczliwie próbuje się wyrwać, lecz zawodowiec skutecznie jej to uniemożliwia.
W ręku ma nóż. Poderżnął jej gardło tak głęboko, na całej szerokości, co przypomina jasnoczerwony uśmiech. Wiress powoli zamyka oczy, a ja celuję strzałą w serce Glossa. Oboje osuwają się do wody. Słyszę krzyk. Odwracam głowę w tym kierunku i widzę jak Johanna wbija topór w klatkę piersiową Cashmere. Nóż wysuwa się z dziewczynie dłoni i wraz z nim blondynka wpada do wody.
Chcą mnie zniszczyć? O nie, nie ma tak dobrze. Wygram te igrzyska i wrócę wraz z Peetą do domu. Przeżyjemy. Wygramy. Razem.

piątek, 6 lutego 2015

HG/FW

Specjalnie dla Matyldy <: Kc <3


Muzyka <3 
https://www.youtube.com/watch?v=yr3dJxeT4oA

 Nowy rok niesie z sobą wiele wydarzeń ,a Hermiona przekonała się o tym już w wakacje między 5 a 6 rokiem w Hogwarcie. Była już na 6 roku w Szkole Magii i Czarodziejstwa Hogwart. Wyładniała i  nabrała kształtów przez miesiąc. Najbardziej zmieniła się emocjonalnie, zaczęła dostrzegać miłość i chłopców,przestała zwracać uwagę na książki i naukę. Nadal była dla niej ważna, ale nie najważniejsza.
 Za pięć minut miał po nią przyjść pan Weasley i zabrać do Nory. Nie mogła się doczekać zobaczenia przyjaciół i tej atmosfery, magicznej atmosfery.
-Hermiono, pan Weasley po ciebie przyjechał! Zejdź na dół!
Wołała z dołu jej matka,Jean Granger. Jean to kompletna kopia Hermiony, tylko starsza o 10 lat.
-Idę!
Zdjęła kufer z łóżka ,wzięła różdżkę i za pomocą zaklęcia zniosła kufer na dół*.
-Dzień dobry ,panie Weasley.
-Witaj, Hermiono. Pożegnaj się z rodzicami i idziemy.
************************W DOMU WEASLEY'ÓW*************************
 Drzwi od Nory otworzyły się, a przez nie weszła niska szatynka i pan Weasley. Wszyscy zwrócili głowy w tym kierunku. 
-Hermiona!
Ginny "uwiesiła się" na szyi starszej Gryfonki. Ron tak samo jak Fred nie był w stanie oderwać oczu od Hermiony. Fred wcześniej uważał ją za śliczną ,ale teraz to przechodziło jego najśmielsze oczekiwania.
-O! Hermiona! Bardzo się stęskniliśmy za tobą z Fredem! Nie, Fred?
George zwrócił się do brata, lecz ten nie odpowiedział. Był bardzo zajęty patrzeniem się na Hermionę jak w obrazek.
George zaśmiał się.
-Widzę, Fred, że już polujesz na Hermionkę.
-Co?! Ja wcale na nią nie poluję!
Fred spojrzał oskarżycielsko na Georga. Jeszcze tego mu brakowało żeby Hermiona odkryła co do niej czuje.
Co to to nie.
Nie mógł do tego dopuścić.
-Tak. Już zapolowałeś?
George nie mógł się powstrzymać od sarkazmu. Fred spojrzał na niego wilkiem,ale nic nie odpowiedział nie chcąc pogarszać swojej sprawy.
 

Minęły dwa tygodnie od tego zdarzenia. Fred zaczął "działać" i spędzał z Hermioną coraz więcej czasu. Dziewczyna bardzo zbliżyła się do chłopaka i dzisiaj byli umówieni na spacer. Hermiona bardzo cieszyła się na wyjście tylko we dwoje. Była już przygotowana. Miała na sobie piękną błyszczącą beżową sukienkę. Do tego czarne balerinki oraz lekki makijaż. Wyglądała przepięknie.
Ktoś zapukał.
-Proszę.
Do pokoju wszedł Fred ubrany w białą koszulę i czarne spodnie. W ręku trzymał czerwoną różę. Hermiona wzięła ją od niego, podziękowała i wstawiła roślinkę do wody.
Nim się obejrzała już byli na dworze i zaśmiewali się ze skutków nieudanych skutków Magicznych Produkcji które wytworzyli razem z Georgem.
-Naprawdę byliście pandami?!
Hermiona nie wytrzymała i ponownie jej perlisty śmiech wypełnił ciszę.
-Byliśmy najpiękniejszymi pandami na świecie!
Żachnął się Fred.
-Przynajmniej ja.
Dodał po chwili zastanowienia, czym wywołał ponowny śmiech Hermiony. Doszli już do jeziora przy którym się zatrzymali. 
-Jak tu pięknie nocą.
Hermiona zapatrzyła się w gwiazdy, Fred na nie nie patrzał. Obok siebie miał swoją gwiazdę. Hermiona pod przeszywającym ją spojrzeniem odwróciła głowę w stronę Freda.
-Co? Mam coś na twarzy?
Zaczęła trzeć policzek. Fred zaprzestał temu. Położył swoją dłoń na jej i zabrał ją od jej twarzy. 
-Nic nie masz na twarzy. Jest piękna i nic poza tym.
Hermiona zarumieniła się i spuściła wzrok. Nie na co dzień przyjmowała komplementy.
-Lubię jak się rumienisz. 
Fred uśmiechnął się, a Hermiona stała się jeszcze bardziej czerwona, o ile to było możliwe.
-Posłuchaj, jesteś wyjątkowa, i zasługujesz na takie traktowanie. Jesteś małą księżniczką która potrzebuje miłości.
Oczy Hermiony zaszkliły się,a z oka wypłynęła jedna słona łza.
-Nie płacz ,Miona. Kocham Cię i będę Cię chronił nawet jeśli Ty mnie nie...
Nie dokończył ponieważ Hermiona pocałowała go lekko. Spojrzał na nią zszokowany.
-Też Cię kocham, Fred.
Chłopak wziął ją za rękę i razem poszli do Nory ogłaszać nowy związek do pani Weasley...

************************************************************************

Kolejna miniaturka! Myślę ,że może wam się spodobała. Ostatnia na dziś, ale jeśli miniaturka jest to i musi być opinia. Nikt nie pisze komentarzy. Dlaczego? Wiem ,że to nowy blog, ale reklamowałam na jednej stronie i widziałam ,że Potterheads przeczytali. Nadal poszukuję bety i liczę na komentarze! <3
~~Śnieżka 

Zmierzch BS/JB

Dedykacja dla mojej cioci i Julii <3 One będą wiedziały o kogo chodzi <3 


*** ---***---***---***---***---***---***---***---***---***---***---***---***---***---*

 Brązowowłosa chwiejnym krokiem szła do swojego przyjaciela w La Push. Jej były chłopak- Edward rzucił się na nią. 
 Była już blisko a z domu wybiegł Jacob Black. Jake to zmiennokształtny ,a Edward wampirem. Nienawidzili się wzajemnie i Jake wiedział do czego zdolne są wampiry ale nie podziewał się czegoś TAKIEGO.
 Włosy odstawały jej na każdą stronę, jasnoniebieska bluzka była cała poszarpana ,a z wargi leciała strużka krwi.
-Bello- wyszeptał Jake przytulając ją płaczącą.- Co ci się stało?
-On...On... On się na mnie rzucił...
Swanówna była przerażona jak i zaszokowana. Nie mogła sklecić jednego sensownego zdania.
-Nie ważne.Choć do domu.
Jacob zrobił herbatę i dał ją Belli, ona sama siedziała na sofie i opowiadała Jacobowi jak to jej pierwsza miłość się na nią rzuciła. Spojrzała mu w oczy i poczuła przysłowiowe, "motyle w brzuchu". Jej twarz zaczęła się zbliżać do do twarzy Jacoba. 
Pocałowali się.
Kiedy już się od siebie oderwali, Jake szepnął: 
-Kocham Cię,Bell.
-Ja Ciebie też ,Jacob- odpowiedziała szczerze Bella.
************************************************************************Krótkie ,bo nie mam czasu ,ale to co :) Bywa tak ,że wena jest i opuszcza. Co z tego ,że mam to zapisane w zeszycie. Przepraszam za błędy ,szukam bety!!!! Jak coś proszę się zgłaszać w komentarzach,a co do nich proszę żebyście komentowali. Nawet jeśli to mają być najgorsze hejty. Ja chcę wiedzieć co o tym myślicie. :) 
~~Śnieżka

HG/TMR

Hermiona Granger szła do Riddle Manor by podzielić się dobrą nowiną z Tomem. Znany był również pod nazwą Lord Voldemort. Był najpotężniejszym czarnoksiężnikiem na świecie. Ale ona się go nie bała.
Dlaczego?
Proste.
Kochał ją.
Weszła do Riddle Manor,gdzie nikogo nie było. Czyżbym znów przeszkodziła im w jakimś spotkaniu?,zastanowiła się.Kiedy otworzyła wielkie mosiężne drzwi koło jej głowy przeleciał zielony promień.Niezrażona weszła do środka sali narad Śmierciożerców. Riddle nawet na nią nie spojrzał.
"O nie,Riddle się nie ignoruje",pomyślała i krzyknęła na całe gardło.
-Jak śmiesz?!
Spojrzał na nią ,chyba jej się nie spodziewał.
-Co ty tu robisz? -wstał z miejsca.-Nie wiesz jakie to nie bezpieczne tu przychodzić?!
-Nie!-żachnęła się. -Ale mam dla ciebie wiadomość! Chyba się ucieszysz!
-Nie chcesz spytać ile znam eliksirów?
-Nie.
-To będę szczęśliwy.
 Spojrzała na niego oburzona i prychnęła pod nosem.
-Jesteś wredny-oburzyła się.
Jakiś Śmierciożerca,chyba Lucjusz Malfoy krzyknął w jej stronę "Z szacunkiem!"
-Od kogo ty tego wymagasz?-zapytała z kpiną Bellatrix Lestrange,jedyna osoba która
wiedziała o ich uczuciu.
-Mam kogoś...-przerwała,a raczej zrobił to Tom.
-Kto to jest?
-Koś kogo bardzo kocham.
-Nienawidzę go -odparł zły.
-Nie chcesz wiedzieć kto to?
-Dobrze,najpierw dowiem się kto to jest,a potem mogę go znielubić.
Hermiona podeszła do Belli,i szepnęła jej coś na ucho. Lestrange spojrzała na Toma wilkiem i oznajmiła spokojnie:
-Jeśli posłuchałbyś dłużej dowiedziałbyś się ,że masz potomka.
Szok Toma był nie do opisania,zatkało go. Hermiona uśmiechnęła się widząc ,jak kąciki ust Toma unoszą się do góry,tworząc uśmiech.
-I czego szczerzysz kiełki?
-Nie psuj chwili-odburknął przytulając ją do siebie.
-Jesteś chamem,Riddle-szepnęła do niego oskarżycielsko.
-A ty pyskata i oboje z tym żyjemy.
Granger pokręciła głową ale nic nie odpowiedziała. Po prostu przytulała się do mężczyzny którego bardzo kocha.

Pierwszy Post!

            Witajcie!

To,jest mój pierwszy blog oraz post. Tu będą umieszczane moje miniaturki z serii takich jak:
-Harry Potter.
-Igrzyska Śmierci,
-oraz innych takich.
Jeśli mnie najdzie wena to tu będę pisać. Ewentualnie będą się tu pojawiać także wiersze.
Być może zrobię jedno opowiadanie ,lecz się na to nie zanosi.
Już dzisiaj pojawi się pierwsza miniaturka :)
Blog postał dzięki mojej najukochńszej Bellatrix <3
Dziękuję Ci,kochana <3 ]
A teraz idę pisać ,do zaczytania.
~~Śnieżka

Obserwatorzy