Hej!
Dziękuję bardzo mojej becie- Justynie, za cenne uwagi co do mojego pisania i poprawianie mnie. Ta miniaturka jest dla Ciebie. Liczę na komentarze.
Cedrik i ja jesteśmy parą od trzech miesięcy. Zaczęliśmy ze sobą chodzić na początku mojego czwartego roku w Hogwarcie, czyli bierzącego roku. Doskonale pamiętam jak to się zaczęło…
*Wspomnienie*
Było już po Ceremonii Przydziału. Każdy pierwszoroczniak miał już przydzielony swój dom. Do nas, do Gryffindru, trafiło pięciu pierwszoroczniaków. Dumbeldore jak co roku wchodził na swój podest. Gestem ręki pokazał aby na Sali zrobiło się cicho. Każdy głowę miał zwróconą w stronę dyrektora. Niektórzy patrzyli na niego z zaciekawieniem, inni ze znudzeniem. Patrzył na nas spod swoich okularów połówek.
- Witajcie! - odezwał się głośno, a jego głos odbijał się echem w Sali. – Dla wielu z was jest to już kolejny rok w Hogwarcie. Nasz woźny, Filch, prosił, bym przypomniał, iż wstęp do Zakazanego Lasu jest surowo zabroniony. - Dumbeldore przejechał wzrokiem po zebranych na Sali uczniach. - No, to zanim zaczniecie jeść mam ważną sprawę do ogłoszenia. W tym roku zawitają u nas uczniowie dwóch szkół. Durmstrangu oraz Beauxbatons. Razem z tymi dwoma szkołami ożywimy podupadłą już tradycję, jaką jest Turniej Trójmagiczny!
Na Sali zaroiło się od szeptów. Prawdopodobnie nikt nie wiedział co to jest. Ja również, co mnie bardzo zezłościło. Ja zawsze wiem, o co chodzi! Dyrektor gestem ręki nakazał ciszę. Szepty powoli się uspokajały i nastawała cisza. Utrzymywała się ona przez kolejne dziesięć sekund. Dumbledore po raz kolejny spojrzał poważnym wzorkiem na każdego z uczniów.
- Zapewne nie wiecie o czym mówię. Turniej Trójmagiczny jest to turniej rozgrywany przez trzy szkoły, w tym naszą. Czara Ognia wybierze troje uczestników, po jednym z każdej szkoły. Uczestnicy zostaną wybrani w Noc Duchów.
Dumbeldore dostał listę od profesor McGonagall. Poprawił swoje okulary, odkrząknął i zaczął czytać zasady konkursu oraz wymienił sędziów. Przy niektórych zasadach gdzieniegdzie było słychać „och” lub donośne „ach!”. Najbardziej oburzający został fakt iż do Turnieju mogą przystępować tylko uczniowie po siedemnastym roku życia. Czyli pełnoletni czarodziej. „Wygram go!” usłyszałam. Odwróciłam głowę w tamtą stronę i zobaczyłam uśmiechniętego Cedrika Diggoriego. Razem z Harrym, Ronaldem i Ginny poznaliśmy go w te wakacje. Wybraliśmy się razem z jego ojcem i Weasley’ami na Mistrzostwa Świata w Quiddichu. Cedrik uśmiechał się do kolegi klepiącego go z dumą po ramieniu. Na moment nasze spojrzenia się spotkały. Cedrick uśmiechnął się do mnie, odwzajemniła, gest. Przez ułamek sekundy zamarło mi serce, to przez jego uśmiech.
Ron pomachał mi ręką przed oczami.
- Zakochałaś się w nim, czy co? - prychnął chłopak. W jego głosie słyszalna była nutka zazdrości.
- Nie - warknęłam i wstałam z miejsca. - Idę do pokoju.
Ruszyłam w stronę wyjścia. Szłam przez nieoświetlone korytarze, nie zastanawiając się, dokąd zmierzam. Szłam już długo, myśląc o Cedriku. Był bardzo przystojny, a do tego miał świetny charakter, a co najważniejsze - był mądry. Potrząsnęłam głową. Nie mogę o nim myśleć! Zatrzymałam się.
"Gdzie ja jestem?" zapytałam siebie. Obejrzałam się przez ramię. Przeszłam obok kuchni, czyli byłam niedaleko pokoju Huffelpuff’u.
- Bu! - usłyszałam przy uchu.
Przerażona odwróciłam się i zobaczyłam uśmiechniętego Cedrika. Przewróciłam oczami i burknęłam:
- Zawsze tak straszysz?
- Tylko wyjątkowe osoby - powiedział, uśmiechając się szerzej.
Spłonęłam rumieńcem, i zapatrzyłam się w podłogę, która zaczęła być bardzo interesująca.
- Hej. - Cedrik wziął moją brodę w dwa palce i podniósł ją aby móc spojrzeć mi w oczy.
Nadal jestem byłam czerwona.
- Śliczna jesteś, Hermiono. Nie chowaj się.
*Koniec wspomnienia*
Tak zaczęła się nasza miłość. Wiele razy spotykaliśmy się w bibliotece, a raz po raz uczyliśmy się razem na błoniach, bądź też w dormitorium któregoś z nas. Cedrik wiele razy mówił mi, jakie ma plany wobec Czary Ognia, wiele razy ja mówiłam, aby się nie zgłaszał. Jednak on jest uparty jak osioł.
Nie wygrałam z nim i tylko patrzę jak wrzuca swoje nazwisko do Czary. Nagrodzony zostaje oklaskami, lecz on nie zwraca na nie uwagi. Tylko podchodzi do mnie i muska ustami mój policzek. Odkładam książkę na bok i pytam:
- Co będzie jeśli cię wybiorą i nie wygrasz?
- Wygram - mówi bez mrugnięcia okiem. - Wygram i będę z tobą szczęśliwy. A teraz chodź.
Cedrik ciągnie mnie za rękę w stronę wyjścia z Sali.
Noc Duchów. Z niecierpliwością czekam, aż Czara Ognia wyrzuci kartkę z nazwiskiem jednego z uczniów Hogwartu z nadzieją, że to nie będzie Cedrik.
-Proszę o spokój! - krzyczy Dumbeldore, a ja niespokojnie poruszam się na krześle. - Teraz Czara Ognia wybierze troje uczestników Turnieju Trójmagicznego. Jeden z nich okryje się wieczną chwałą na zawsze.
Dumbeldore odwraca się do nas tyłem. Bacznie obserwuję jego poczynania. Patrzy na Czarę kiedy wyrzuca ona jedno z trzech nazwisk.
- Wiktor Krum! - krzyczy dyrektor.
Na Sali ze strony uczniów Durmstrangu wybucha wrzawa. Młody chłopak o nienagannym ubiorze i niezwyczajnej urodzie idzie dumnym krokiem na podest, gdzie znajdują się wszyscy nauczyciele oraz dyrektor. Czara wyrzuca kolejną kartkę.
- Fleur Delacour!
A teraz najgorsze. Po brawach przychodzi kolej na Hogwart. Zamykam oczy i lekko wdychając powietrze czekam, aż Dumbeldore nie wykrzyczy TEGO nazwiska. Modlę się w duchu i błagam Merlina, aby to nie był on.
- Cedrik Diggory!
Z prędkością światła otwieram pełne przerażenia oczy. Usta tworzą literę „O”, a ja sama nie mogę uwierzyć. To musi być jakiś żart. Ze świstem wypuszczam powietrze z płu i patrzę, jak uśmiechnięty Cedrik kieruje się w stronę nauczycieli, Fleur i Wiktora.
Czara błyszczy kiedy Cedrik jest już w pobliżu. Wyskakuje z niej jeszcze jedna kartka. Dyrektor czyta ze zdumieniem.
- Harry Potter - szepcze cicho. - Harry Potter!
Patrzę na przyjaciela z lękiem. Nie mogę stracić dwój najważniejszych dla mnie osób! Łzy lecą mi ciurkiem po policzkach, ale tym razem ich już nie ukrywam. Mimo obaw pcham otępiałego Harry’ego w stronę podestu. Kiedy znikają za drzwiami, sama wychodzę. Nie wytrzymuję i wybiegam z płaczem za drzwi. Wychodzę na błonie. Tam chowam się na polanie w Zakazanym Lesie. To polana moja i Cedrika. Odkryliśmy ją razem kiedyś na jednym ze spacerów.
Po niedługim czasie Cedrik przychodzi. Bez słowa mnie przytula, a ja wiem, że już nic nie będzie nigdy takie samo.
Pierwsze zadanie. Smoki.
Harry ma Rogogona Węgierskiego. Toczy z nim zażartą walkę. Korzysta nawet z miotły, aż w końcu udaje się mu zdobyć jajo smoka.
Cedrik ma natomiast Szwedzkiego Krótkopyskiego.
Cieszę się, bo jest on mniej groźny niż Węgierski. Uchodzi z tego zadania cało, lecz z zadrapaniami.
Po zakończonym zadaniu biegnę do Cedrika. Nie zważając na nikogo, rzucam mu się na szyję i przytulam. Jestem bardzo szczęśliwa, że nic strasznego mu się nie stało. W końcu smoki to straszne i potężne stworzenia.
- Hej, spokojnie, Mionka. - Cedrik odsuwa mnie od siebie. - Żyję, a ty chyba nie chcesz stracić partnera na bal.
- Zapraszasz mnie na bal?
- Tak. Czy moja szanowna ukochana pójdzie z jakże miłym panem na abal Bożonarodzeniowy?
Uśmiecham się, i odpowiadam:
- Z wielką chęcią.
Cedrik już czeka na dole schodów. Ubrana w piękną niebieską suknię schodzę powoli, pozwalając mu się napatrzeć. W końcu stoję obok niego. Ma zszokowaną minę.
- Wyglądasz… eee… Wow!
Śmieję się.
- Dziękuję, Ced.
Wszyscy już są na Sali. Cztery pary, w tym my, stoją przed wejściem, czekając na zapowiedź Dumbeldore’a. To wlasnie my, reprezentanci szkoł, mamy rozpocząć bal pierwszym tańcem.
- Ale ja nie umiem tańczyć – wyznaję. Pomimo tych wszystkich prób z nauczycielką transmutacji nie jestem wspaniałą tancerką, żeby nie powiedzieć koszmarną.
- Nie martw się, będę cię prowadzić - obiecuje.
Drzwi otwierają się, a serce podchodzi mi do gardła. Muzyka rozbrzmiewa, a my ruszamy w jej rytmie. Wolno i synchronicznie tańczymy. Cedrik prowadzi, a ja czuję się wspaniale, tańcząc w jego ramionach.
Cały bal jest udany. Tańczę z Cedrikiem cały czas. Nie odstępuje mnie na krok. Czuję się szczęśliwa chodząc z nim. Musi mnie bardzo kochać.
Drugie zadanie.
Z samego rana Dumeldore przysyła mi sowę. Pisze w liście, że musi się ze mną koniecznie spotkać. Szybko idę do jego gabinetu. Widzę, że jest tam też Ron, Cho Chang oraz Gabrielle, siostra Fleur. Marszczę brwi. O co może chodzić?
- Och, panna Granger! Czekaliśmy na panią. Musicie nam pomóc. - Dumbeldore zwraca się tym razem do wszystkich. - Nasi reprezentanci utracą coś ważnego, ich zadaniem będzie to odzyskać. Wy będziecie czymś, co muszą odzyskać. Zgadzacie się?
Wszyscy twierdząco kiwamy głowami. Nie martwię się. Wiem, że Cedrik mnie uratuje.
Dumbeldore rzuca jakiś czar i upadam na podłogę.
Czuję w moim gardle wodę. Krztuszę się, kaszlę. Otwieram oczy i widzę przed sobą zmartwionego Cedrika. Nie zważając na ból w klatce piersiowej, przytulam go.
- Dziękuję - szepczę do niego.
Nie odpowiada, tylko mocniej mnie przytula.
Trzecie i ostatnie zadanie turnieju.
Tym razem uczestnicy muszą poradzić sobie sami. Wystartują w różnych momentach, w zależności od ilości zdobytych dotychczas punktów, z tym samym pragnieniem - zdobyciem Pucharu Turnieju Trójmagicznego. Niezbyt dobrze widzę z mojego miejsca, siedzę w trzecim rzędzie razem z Ronem. Zauważam, jak Cedrik uśmiecha się w moją stronę, również posyłam mu lekki uśmiech. Wchodzą do labiryntu.
Po niedługim czasie ktoś używa zaklęcia „Periculum”. Wysyłają w to miejsce jednego z aurorów. Okazuje się, że to Fleur. Następnie wyeliminowanym przeciwnikiem jest Wiktor. Zostaje więc tylko Harry i oczywiście Cedrik. Boję się o obydwóch i mam złe przeczucia. Próbuję się uspokoić i zrzucić winę na stres, jednak brak jakichkolwiek wieści na temat tego, czy znaleźli puchar, jest nie do zniesienia.
Jednak coś się dzieje! Jakiś wielki błysk niebieskiego światła w środku labiryntu.
Aż w końcu ktoś się teleportował. To Harry. Klęczy przy kimś. Dumbeldore podbiega do niego z resztą grona pedagogicznego. Razem z Ronem próbujemy się przedostać do wciąż krzyczącego coś Harry’ego. Kiedy przeciskamy się przez tłum ludzi widzimy Cedrika.
Leży z różdżką w dłoni i otwartymi oczyma. Nie mogę uwierzyć. Nogi odmawiają mi posłuszeństwa i upadam na kolana obok Cedrika. Mojego Cedrika… Cedrik…
Łzy lecą mi po policzkach a z gardła wydobywa się szloch. Przyciskam głowę do jego klatki piersiowej.
- Cedrik! Nie to nie może być prawda! - krzyczę. – Wstań! Obudź się! Obiecałeś mi, że mnie nie zostawisz! Obiecałeś! - wrzeszczę. - Obiecałeś…
Zostaję siłą odciągnięta od ciała Cedrika. Wyrywam się i wrzeszczę by mnie zostawili.
Nie mogę uwierzyć w to, że on nie żyje. Mój, mój Cedrik…
***
Od tego zdarzenia minęło siedem lat. Kolejna rocznica śmieci Cedrika. A ja wciąż przychodzę tu i wypłakuję oczy. Mój Cedrik. Mój anioł. Nie żyje. Nadal się z tym nie pogodziłam i nie zanosi się na to. Na dziś dzień mam wspaniałą rodzninę. Męża - Rona oraz cudowne dzieci - Hugo i Rose. Jestem szczęśliwa, choć wiem, że z Cedrikiem byłabym szczęśliwsza.
Kładę czerwone różę na jego grobie. Nagrobek głosi:
Cedrik Diggory
Ur. 13 maj 1977r. Zm. 24 czerwca 1995r.
„Najlepszy syn, szukający i miłość życia. Nigdy nie zapomniany przez bliskich…”
Nagrobek głosi prawdę. Niezapomniany. Nigdy. A na pewno nie przeze mnie.