jak widać, odzyskałam wenę. Yey! Mogę się cieszyć. Z pomocą przyszły mi Patrycja oraz Justyna, którym serdecznie dziękuję. Nie przedłużając, zapraszam na miniaturkę, tym razem spróbowałam sił w Dramione! Zapraszam!
- Zabini, to dekiel… - zaczęła swoje wywody Ruda. Hermiona podniosła wzrok znad książki, którą akurat czytała - "Podręcznik transmutacji dla zaawansowanych". Tak, bardzo lubiła transmutację.
- Tak? A ja tam uważam, że jest całkiem inteligentny… Ale o co chodzi?
- Po Ceremoni Przydziału podszedł do mnie i powiedział, że dzieci nie powinny być prefektami! Co za gad!
Hermiona musiała zakryć twarz książką, by nie urazić przyjaciółki uśmiechem i cichym chichotem.
- To pewnie nie ucieszysz się, jeśli ci powiem, że mamy z nim patrol.
Hermiona próbowała udać smutną, lecz jej to nie wyszło.
- I z tchórzofretką, Herm - syknęła w jej stronę panna Weasley.
- Co?! Z Malfoyem?!
- A znasz inną fretkę?
- Niestety nie.
Hermiona westchnęła głęboko i postanowiła się przebrać. Ten sam pomysł podchwyciła jej ruda przyjaciółka. Po piętnastu minutach przebierania w szafie - co absolutnie nie było po to, aby się podobać tym dwóm Ślizgonom, jak sobie tłumaczyły swoje zachowanie dziewczyny - wybrały stroje. Hermiona poszła przebrać się do łazienki, którą miała na własność w swoim pokoju z racji tego, że piastowała stanowisko prefekta naczelnego. Wraz z nią mieszkała Ginny, co ubłagały na początku roku. Jednakże ruda przebrała się w pokoju. Hermiona wyszła z łazienki już pięć minut później ubrana w miętowy naciągany sweter i czarne leginsy. Na nogi wsunęła trampki tego samego koloru, co dolna część ubrania. Ginny natomiast miała duży problem. Nie mogła dopiąć swojej spódnicy. Kręciła się i kręciła, ale nie potrafiła sobie poradzić. Po pięciu minutach katorgi zamieniła swoją spódnicę na różowe spodnie pasujące do biało-czarnej bluzki z krótkim rękawem.
- Czas wejść w paszczę Smoka - szepnęła do Ginny Hermiona.
- I do pieczary Diabła - dodała Weasley.
O godzinie dwudziestej pierwszej trzydzieści dziewczyny wyszły z dormitorium starszej z Gryfonek. Nie chciały się spóźnić. Co jak co, ale to nie było w ich, a przynajmniej w Hermiony, stylu. Dziewczyna zawsze przychodziła co najmniej pięć minut przed wyznaczonym czasem.
Były już prawie pod Wielką Salą. Przechodziły ciemnym, mrocznym korytarzem, a do ich uszu dochodziły różne dźwięki z zamku, oraz z błoni. Szum wiatru, pohukiwanie sów. Hermiona drgęła, gdy jej ucho wychwyciło wycie wilka. Uroki Hogwartu. Usłyszały przytłumione głosy na końcu korytarza. Hermiona i Ginny wymieniły porozumiewawcze spojrzenia i przysunęły się do ściany. Cicho podeszły w stronę dźwięków, które z upływem chwil były coraz głośniejsze. Bez problemu stwierdziły, że to męskie głosy. Wychyliły się zza rogu i zobaczyły Malfoya i Zabiniego.
- Zabini, idioto! Chyba nie myślisz, że po prostu do niej podejdę! - warknął Malfoy.
- Ja tak nie myślę - zaprzeczył gorączkowo Zabini.
- Racja. Ty w ogóle nie myślisz. - Malfoy poklepał przyjaciela po plecach.
Dziewczyny postanowiły wyjść już z ukrycia. Odetchnęły głęboko i dumnym krokiem podeszły do Ślizgonów.
- Cześć, Gryfoneczki!
Zabini jak zwykle był w wyśmienitym humorze. Objął ramieniem Rudą i wykrzyknął:
- Ja jestem z wiewiórką!
Malfoy spojrzał na niego, jak na niedorozwiniętego umysłowo, pokręcił głową z dezaprobatą, ale nic nie powiedział. Hermiona, nie chcąc się kłócić z Blaisem, skierowała się bez słowa do wieży astronomicznej. Zabini niezauważalnie mrugnął do blondyna, na co on w mgnieniu oka uniósł leciuteńko kąciki ust. Jednak po chwili jego twarz nadal była kamienną zagadką.
- Granger, czekaj!
Szatynka, słysząc wołanie, zatrzymała się i odwróciła. Draco biegł w jej stronę. Nawet nie zauważyła, że tak daleko odeszła. Kiedy blondyn znalazł się obok niej, zaczęła iść znacznie wolniej i ostrożniej niż wcześniej. Na korytarzach panował mrok i ciemność. Nie było lamp oświetlających chociaż skrawka przestrzeni. Hermiona żałowała, że nie wzięła ze sobą różdżki. Jakże to było bezmyślne.
Rozległ się szmer. Przestraszona Hermiona nie wiedząc, co robi, przysunęła się bliżej Malfoya.
- Strach obleciał, Granger?
- Chciałbyś Malfoy. - Szmer rozległ się ponownie, a do tego usłyszeli tupot stóp. - Co to było?!
- Może Filch, albo jakiś nauczyciel?
Hermiona nie odpowiedziała, tylko, jak na odważną Gryfonkę przystało, poszła sprawdzić, co lub kto wydawał te dźwięki. Okazała się to być Krukonka z pierwszego roku. Hermiona odetchnęła z ulgą. W tym zamku lrzecież wszystlo jest możlowe. Odprowadzili dziewczynkę do jej pokoju wspólnego i kontynuowali patrol.
Blaise i Ginny szli do Pokoju Życzeń na siódmym piętrze. Wokó
było cicho jak w grobie. Weszli do Pokoju Życzeń gdzie, ku zdziwieniu Rudej, było bardzo romantycznie. Spojrzała w oczy Blaisa i nie wiedziała, kiedy zaczęli się do siebie przybliżać, zatapiając się w namiętnym pocałunku.
- Zabini, tylko ty sobie nic nie wyobrażaj - mruknęła dziewczyna pomiędzy pocałunkami.
- Weasley, gdzież bym śmiał. - Blaise nie mógł powstrzymać szelmowskiego uśmiechu.
***
Od tego pamiętnego wieczoru minął tydzień, a Blaise i Ruda zostali parą. Niezmiernie dziękowali wtedy Draconowi i zostali ochrzczeni jako Blinny.
Siedzieli właśnie w Wielkiej Sali, kiedy weszła Hermiona. Skierowała się do stołu Gryffindoru. Draco nie oczywiście mógł tego tak zostawić. Od razu podbiegł do niej i w pozycji panny młodej zaniósł wyrywającą się i klnącą, na czym świat stoi, Hermionę do stołu Slytherinu.
- No wielkie dzięki, Malfoy - oznajmiła z sarkazmem Hermiona.
- Nie ma za co, skarbie.
- My nie jesteśmy na skarbie, kotek.
- No co ty?!
- No to.
- Może chciałabyś żeby tak było?
- Może tak, może nie.
- Czyli tak. Do zobaczenia, skarbie.
Malfoy wstał od stołu, uprzednio całując Mionkę w policzek, poszedł do siebie po książki dla siebie i Hermiony.